Page 187 - Centrum Dialogu im. Marka Edelmana w Łodzi. Arie Aksztajn (Eckstein) - Ciotka Ester”.
P. 187
będziesz dbał o porządek i o to, by kurwy nie rozrabiały. Panowie, to jest
milionowy interes.
Ta propozycja także upadła. Dwóch głosowało przeciw, jeden za. Szymszon
twierdził, że sumienie nie pozwala mu tak mnie zdemoralizować. Zwłaszcza
że obiecał mojej matce zrobić ze mnie największego cadyka. A ponadto, on
nie wierzy, że ja, jako kasjer, potrafię zarobić choć grosz. Ja podobno mam
od urodzenia złodziejskie spojrzenie. Artur potwierdził tę ocenę. Tej nocy
dyskutowano nad rozmaitymi propozycjami, jedna po drugiej padały z naj-
rozmaitszych powodów. W końcu przyjęty został pomysł Szymszona, aby
zorganizować kino. Bo to jest coś pomiędzy burdelem a teatrem. Potem wy-
buchła dyskusja, która prawie zakończyła się bójką. Jak nazwać kino? Artur
zaproponował: „Zaczarowana sala dla publiczności”. Szymszon się sprzeciwiał
i twierdził, że przypomina mu to nazwę katolickiego kościoła i zaproponował
„Hollywood”. Nazwa ta została przyjęta większością dwóch głosów przeciwko
jednemu. Głosowałem za „Hollywood”, bo Szymszon mi groził, że jeżeli go
nie poprę, to mi połamie wszystkie kości, a do mojej głowy domontuje rączki
i zrobi z niej nocnik. I to mnie natychmiast przekonało. Potem posłali mnie
po butelkę wódki, by uczcić to wydarzenie. W trakcie picia panowie zasnęli
na podłodze i spali aż do południa następnego dnia.
Pierwszym krokiem do zrealizowania projektu było wynajęcie sali. Szym-
szon przypomniał sobie o magazynie skór, który został zamknięty i można by
go wynająć na salę kinową. Postanowiono zaprosić właściciela magazynu, aby
wszcząć z nim pertraktacje na temat czynszu. Właściciel magazynu nazywał
się bardzo śmiesznie: Janusz Kiczuk. Pojawił się przed wieczorem w towa-
rzystwie żony. Szymszon określił go: „wysuszona pluskwa”, a żonę: „żaba,
która dwukrotnie została przejechana przez tramwaj”. Artur zaś twierdził,
że ten Kiczuk wygląda jak znak zapytania. Nie tylko wygląda, ale rodzi się
pytanie, czy to jest w ogóle człowiek. I tu wyszła na jaw różnica, jaka istnieje
pomiędzy Szymszonem a Arturem. Artur czaruś przybrał maskę człowieka
kochającego, rozumiejącego ludzi i gotowego wysłuchać wszystkich trosk.
Kiczuk był nim oczarowany.
– Takiemu człowiekowi jak ty oddam salę za ćwierć ceny. Przywróciłeś
mi wiarę w człowieka.
Żona Kiczuka także złagodniała pod wpływem delikatnego i mądrego
spojrzenia Artura. Ze wzruszeniem zaczęła ronić łzy.
– Panie Arturze, mimo że jest pan Żydem, wierzę w każde słowo, które
wypowiedziałeś. Dobrze jest spotkać Żyda z chrześcijańską szlachetnością. 187