Page 191 - Centrum Dialogu im. Marka Edelmana w Łodzi. Arie Aksztajn (Eckstein) - Ciotka Ester”.
P. 191

Ostatnie czterdzieści złotych Szymszon ofiarował na rzecz stowarzyszenia
             „Talmud Tora”, a Artur zobowiązał się ofiarowywać piętnaście procent z zysku
             na rzecz jesziw po to, by Bóg nam pomagał.
                – A z takim wspólnikiem nie mamy potrzeby troszczyć się o cokolwiek
             – zapewniał Artur.
                Teraz mamy wielki problem: otworzyć kino w piątek czy nie? Bo pięt-
             naście procent to jest poważna suma. Artur twierdził, że w piątek Pan Bóg
             jest tak zajęty, że nie zauważy, czy kino jest otwarte, czy nie. Po wielkich
             dyskusjach, argumentach „za” i „przeciw” zwyciężyło zdanie Artura. Ta
             decyzja widocznie bardzo rozgniewała piętnastoprocentowego wspólnika.
             Czy można było przewidzieć, że Bóg przywiąże wagę do tak drobnej sprawy
             i że to tak go rozgniewa?
                Parę minut po otwarciu kina wybuchła sprzeczka pomiędzy dwiema ko-
             bietami z powodu dzieci. Do sprzeczki dołączyli od razu mężczyźni. Po paru
             minutach do akcji wtargnęły deski, które leżały między krzesłami. Zdążyłem
             jeszcze zauważyć, jak jedna z nich spada na głowę staruszki w futrzanej czapce,
             w okularach na końcu nosa. Okulary pofrunęły i zniknęły w tłumie.
                – Okulary, oddajcie mi moje okulary! – krzyczał nagi nos i stuknął męż-
             czyznę, który stał obok niego.
                Schowałem się w kącie z obawy, że mogę oberwać deską po głowie. Z wiel-
             kim trudem udało się Arturowi przywrócić porządek. Kobiecie, której z nosa
             spadły okulary, obiecał kupić nowe.
                Jedno nieszczęście goniło drugie. Największym problemem kina „Hol-
             lywood” była odległość sali od wygódek. Publiczność po prostu siusiała po
             ciemku pod siebie, szczególnie dzieci, które nie chciały niczego stracić z ekranu.
             Siusiały na stojąco na krzesłach. Na ogół na kogoś, kto siedział przed nimi.
             Jedno z dzieci oberwało policzek od elegancko ubranego mężczyzny. Pana
             tego zobaczyłem po paru minutach z twarzą rozdrapaną, podobną do kotleta.
                – Gdzie ty sobie wyobrażasz, że dziecko ma siusiać? I co ono rozumie?
             Przecież to jeszcze dziecko, w dodatku przeziębione. Niech cię Bóg ukarze za
             to, żeś uderzył moje dziecko i obyś w ogóle nie mógł siusiać. Świnio!
                – Niech twoje dziecko ci siusia do kieszeni! – krzyczał mężczyzna z twarzą
             zalaną krwią. – Nie przyszedłem tutaj w charakterze klozetu. Przyszedłem
             jako widz, chciałem zobaczyć film.
                W dodatku zjawiło się na sali kilku kieszonkowców i co parę minut słychać
             było krzyk:
                – Gwałtu, rety, Żydzi, skradli mi pieniądze!                       191
   186   187   188   189   190   191   192   193   194   195   196