Page 181 - Centrum Dialogu im. Marka Edelmana w Łodzi. Arie Aksztajn (Eckstein) - Ciotka Ester”.
P. 181

nogę z dupy. I ja to zrobię! Ja nie mogę znieść krzywdy, którą ci znowu wyrzą-
             dziłem. I nie tylko on jest winien. Mama moja także ponosi winę. Oj, kurwa!
             Ta kurwa pomogła mu przy oszukaństwie. Nocami uśmiecha się do mnie,
             zachęca mnie do gry, a w dzień pokazuje mi tyłek. Awrumie Lajb, od dziś
             jestem sierotą. Nie mam matki, nie mam ojca. Awrumie Lajb, przegrałem
             wszystkie pieniądze, które przyniosłeś od babki. Nie ma dla mnie ratunku.
             Tylko wy zostaliście mi na świecie. Zamordujcie mnie, chwyćcie za nóż. Idź,
             Awrumie Lajb, ty jesteś jeszcze dzieckiem, więc weź mniejszy nóż i wbij w moje
             zdradzieckie serce. Awrumie Lajb, zanim umrę, przyrzeknij mi, że będziesz
             mówił kadysz na moim grobie. – Szymszon rozpina koszulę, wskazuje miejsce,
             w które mam wbić nóż, by umarł niezwłocznie. – Zanim umrę, pozwól mi,
             Arturze, mój przyjacielu, objąć cię po raz ostatni. Awrumie Lajb, niegodzien
             jestem ciebie dotknąć.
                Ja czuję się podobnie. Objęci w uścisku Szymszon i Artur płaczą. Nagle
             Artur przypomina sobie coś i odrywa się od Szymszona.
                – Szymszon, zanim umrzesz, musisz mi zrobić pewną przysługę. Musisz
             zemścić się na największym łajdaku, jakiego spotkałem w życiu.
                – Artur, dla ciebie jestem gotów umrzeć, powiedz mi tylko, czego chcesz.
                – Ty pamiętasz, Szymszele, kiedyśmy siedzieli w więzieniu, opowiadałem
             ci o moim bracie, Ignacu.
                – Tak, pamiętam.
                – To nie brat, to rabuś. On zrabował moją część ze spadku. A ty, Szymszele,
             musisz przed śmiercią się na nim zemścić.
                Szymszon drapie się w głowę, a to zawsze jest dowód zmieszania.
                – Co cię gnębi, Szymszele?
                – Słuchaj, Artur, ja muszę umrzeć, bo jestem niepoprawny.
                – Szymszon, jeśli ty umierasz, to i ja nie mam życia, umieram z tobą.
                Szymszon długo przygląda mu się w skupieniu.
                – Dobrze, Artur, jestem gotów przywrócić ci twoją część spadku pod wa-
             runkiem, że pieniądze od twego brata dostanie przed naszą śmiercią Awrum
             Lajb. To będzie mój dług za pieniądze, które mu zrabowałem. Za te pieniądze
             Awrum Lajb będzie mógł się uczyć i zostanie cadykiem pokolenia.
                – Ty, Awrumie Lajb, skocz i przynieś nam dwie butelki wódki, bo tylko
             to zostało nam przed śmiercią.
                Gdy wróciłem z butelkami, obydwaj panowie siedzieli i poważnym wzro-
             kiem badali możliwości zdobycia zrabowanego przez Ignaca, brata Artura,
             spadku. Siedział z nimi Szmil Grib, który w tym czasie się zjawił. On też był   181
   176   177   178   179   180   181   182   183   184   185   186