Page 176 - Centrum Dialogu im. Marka Edelmana w Łodzi. Arie Aksztajn (Eckstein) - Ciotka Ester”.
P. 176
– Ty rozumiesz, Awrumie Lajb, gdyby babka twoja była rozrzutnicą, figę
byś znalazł, a nie pieniądze. Ja nie miałem takiego szczęścia w życiu.
Wkład pieniężny zmienił nie do poznania mój status w naszej grupie.
To jest przyczyna, dla której w czasie każdej narady Szymszon i Artur zawsze
pytają mnie o zdanie. Wczoraj na przykład zrodził się problem, co począć
z pieniędzmi. Szymszon twierdzi, że najlepszą inwestycją będzie zakup najno-
wocześniejszych narzędzi do włamań, które można kupić u Zalmana Pasera,
albo otwarcie klubu dla karciarzy. Jego zdaniem to najpewniejszy zarobek.
Szczególnie że ostatnio pojawia mu się we śnie uśmiechnięta mama. To jest
niezbity dowód powodzenia. Artur natomiast twierdzi, że najbardziej się
opłaca otworzyć biuro matrymonialne. Trzeba dać trochę ogłoszeń do gazet,
kupić parę mebli, a kobiety będą u nas stały w ogonku. Propozycja Szymszo-
na wydaje mi się korzystniejsza, a to z powodu jego solennego przyrzeczenia
połączonego z biciem się pięściami w pierś:
– Wiele się nauczyłem na własnych błędach. Tym razem mam taki adres,
że w ciągu jednej nocy staniemy się milionerami.
Przez pół nocy Szymszon i Artur szeptali między sobą, kreślili coś na
papierze. Wiele tam było strzałek wokół małych sześcianów.
– Ty rozumiesz – tłumaczy mi Szymszon – pójdziesz według tych strzałek
aż do drzwi, a co do reszty polegaj na mnie. – Po czym dodaje: – Awrumie
Lajb, żebyś wiedział, pieniądze twoje są zabezpieczone. Nie tylko suma, którą
wniosłeś, ale suma pięciokrotnie wyższa. Awrumie Lajb, ja jeszcze nie zapo-
mniałem mego przyrzeczenia, żeby z ciebie zrobić dobrego Żyda.
Na poczet tych milionów, które są w drodze do nas, postanowiliśmy uroczy-
ście i wystawnie uczcić nasze projekty, tak jak to jest w zwyczaju u milionerów.
Artur jest zupełnie inny niż Szymszon. Ruchy jego rąk są miękkie, dłonie
ma białe, delikatne jak kobieta. Szymszon ma zaś ręce olbrzymie, z wystającymi
żyłami podobnymi do grubych sznurów. Artur ma czuprynę przyprószoną
siwizną, wielkie czarne oczy, długie rzęsy. Wzrok jego usypia każdego, na
kogo spojrzy. Stale uśmiechnięty. Mała bródka pod ustami podkreśla jego
powagę. Cała jego postać wzbudza zaufanie i sympatię.
Kilkakrotnie przyłapałem Artura na kłamstwach, a mimo to mu wierzę.
Nigdy w życiu nie spotkałem jeszcze takiego człowieka. Nieważne, co mówi,
on potrafi powiedzieć to w sześciu językach. Nie ma takiego miejsca na świe-
cie, którego Artur by nie zwiedził. Wszystkie jego opowieści są fascynujące.
Był błaznem w cyrku i do dziś ma jeszcze w teczce wszystkie potrzebne ak-
176 cesoria. Na przykład z czerwonej plasteliny robi śmieszny nos. Specjalnymi