Page 179 - Centrum Dialogu im. Marka Edelmana w Łodzi. Arie Aksztajn (Eckstein) - Ciotka Ester”.
P. 179

Pisarz chodzi z aparatem podsłuchowym, dociera do duszy, poluje na jęki,
             troski, śmiechy i tworzy z nich opowieść o życiu. Bo zwykły człowiek nie ma
             czasu ani odwagi przyznać się do tego, co się dzieje w jego wnętrzu. Różnica
             pomiędzy dobrym a złym pisarzem polega tylko na tym, że dobry pisarz ma
             wrażliwszy aparat podsłuchowy i potrafi dotrzeć głębiej. Weźmy inny przykład.
             Idzie sobie malarz i, co zrozumiałe, interesują go kolory. A przecież wiadomo,
             że cały świat to są barwy i odcienie. Malarz patrzy na niebo i znajduje cudow-
             ny błękit. Wysoko, wysoko dotyka pędzlem nieba i chwyta sobie ten błękit
             na paletę. Kiedy idzie zielonym polem, poluje na zielone barwy, a z kwiatów
             bierze czerwone, liliowe i żółte kolory. Te barwy z palety przenosi na płótno
             i oto masz obraz. A obraz rozgrzewa duszę człowieka i pokazuje mu, jaki świat
             jest piękny. A muzyk? On słyszy szelest liści i śpiew ptaków, skargę wiatru.
             Wszystkie te dźwięki wprowadza do skrzypiec, a potem je wyzwala, by były
             jasne i zrozumiałe dla wszystkich. Wszystkie te umiejętności stworzył Pan
             Bóg, ażeby ulżyć człowiekowi.
                To jest jeden Artur. Mądry, miły, delikatny. Istnieje też zupełnie inny
             Artur: kłamca, ordynus, nieczuły na cudze cierpienie. A mnie tak trudno
             jest to pojąć.
                Jednak najgorszy jest pijany Artur. Wtedy jest plugawym, odrażającym,
             przerażającym stworzeniem. To jest Artur, który spaceruje po dywanach
             utkanych oszustwami. Jego kłamstwa hipnotyzują ludzi, szczególnie kobiety.
             Z kobietami potrafi on tak rozmawiać, jakby każda z nich była co najmniej
             królową. Tylko jej on pragnie, tylko na nią czeka. Kiedyś słyszałem rozmowę,
             która się toczyła pomiędzy nim a kobietą o imieniu Elżbieta. Podglądałem przez
             szparę pomiędzy deskami szafy, obserwując, co się dzieje w pokoju Artura.
                – Tylko ty potrafisz mnie uszczęśliwić, dać mi szczęście, ciepło i miłość
             – szepce Artur.
                Później bierze do ręki gitarę i zaczyna śpiewać. Z gitary wyzwalają się
             dźwięki i płyną jak pachnąca woda. Głos jego ścisza się jeszcze, jest jak wsty-
             dliwe głaskanie ręką w ciemnościach. Potrafi według swej woli zapełnić oczy
             łzami, spowodować drżenie warg ze wzruszenia. Z wnętrza szafy czuję ten
             czar. Artur – magik kłamstwa.
                – Elżbieto, gdybym tylko potrafił opowiedzieć ci, co się dzieje w moim
             sercu, ale niestety… – przerywa zdanie w środku, całe ciało mu drży. – Oj,
             Elżbieto – szepcą jego usta.
                – Arturze, mnie możesz opowiedzieć wszystko. Ja jestem twoja i dla ciebie.
                – Przed paroma miesiącami spotkałem kobietę. Nazywała się Róża. Byłem   179
   174   175   176   177   178   179   180   181   182   183   184