Page 174 - Centrum Dialogu im. Marka Edelmana w Łodzi. Arie Aksztajn (Eckstein) - Ciotka Ester”.
P. 174
Po pijatyce babka zasypia z otwartymi ustami, bez zębów. Zaczy-
na się chrapanie. Kot Szlojme chrapie pod łóżkiem. Próbowałem wyko-
rzystać sposobność i zakradłem się tam z młotkiem, by rozbić mu łeb,
ale mi się nie udało. Mimo że był pijany, zdołał wskoczyć na szafę. Oby-
dwaj wiemy, że wojna między nami nie została zakończona. Jestem go-
tów tu zostać nawet tysiąc lat, byleby zobaczyć jego trupa, a może babki
też.
W piątek mieliśmy mnóstwo pracy. Trzy razy napełniałem wózek jabł-
kami. Wróciłem bardzo zmęczony. Położyłem się na łóżku z zamkniętymi
oczyma. Z powodu zmęczenia nie udało mi się zasnąć. Tego dnia babka spiła
się bardziej niż zwykle. Szlojme siedział u niej na kolanach i oboje śpiewali.
Babka bez zębów, kot jej wtórował głosem z brzucha. Udawałem, że śpię, ale
jednym okiem ich śledziłem.
– Nu, co ty mówisz, Szlojmele? Dziś żeśmy dobrze zarobili. Nu, co ty
mówisz, mój kochany?
Nadstawiłem uszu.
– Teraz złożymy pieniądze do stałego schowka. A już niedługo nie będziemy
musieli pracować i będziemy mogli żyć bez trosk przez wiele lat.
Zacząłem chrapać, żeby zmylić jej czujność. Babka zeszła z łóżka. Zbliżyła
się do mnie bardzo blisko. Zrobiłem wielki wysiłek, by nie zwymiotować
z powodu smrodu, jaki od niej zalatywał. Nawet mnie dotknęła suchym,
zimnym palcem. Wzmocniłem swoje chrapanie. Babka, spoglądając podejrzli-
wie na mnie, zdjęła pokrywkę z puszki z cykorią. Kiedy się upewniła, że śpię,
uspokoiła się i wróciła do łóżka. Wypiła prawie całą butelkę wódki, ale jeszcze
przedtem napełniła talerzyk kota.
– Napij się, mój miły, oboje jesteśmy starzy i tylko to nam zostało.
Czekałem, aż babka zacznie chrapać. Potem przyszła moja kolej. Zszedłem
z łóżka i zbliżyłem się do babki. Przede wszystkim wyrzuciłem przez okno
sztuczne zęby. Później cichuteńko zabrałem pudełko cykorii i wyszedłem na
ulicę. Pudełko skryłem między kamieniami. Wróciłem do domu i tak długo
waliłem kota młotkiem po głowie, aż Szlojme zupełnie znieruchomiał. Nigdy
więcej nie wróciłem do tego domu.
A teraz pragnę ostrzec wszystkich, żeby nie popełnili tego błędu co ja
i nie litowali się nad babką, żeby jej w niczym nie byli pomocni, żeby nie
wierzyli ani jednemu jej słowu, szczególnie w sprawach związanych z pieniędz-
mi. Abyście mi uwierzyli, opowiem historyjkę, którą słyszałem i od mamy,
174 i od cioci Ester.