Page 175 - Centrum Dialogu im. Marka Edelmana w Łodzi. Arie Aksztajn (Eckstein) - Ciotka Ester”.
P. 175
Ojciec mój miał szesnaście lat, kiedy zaciągnął się do Legionów Piłsud-
skiego, by walczyć za Polskę.
– Polacy interesowali go tyle, ile interesują mnie – opowiadała ciocia Ester.
On ich kochał, tak jak się kocha wrzód na tyłku. Po prostu wolał zginąć na
wojnie, niż żyć w domu swojej matki, to jest mojej babki.
Kiedy wojna się skończyła, ojciec mój wrócił bardzo słaby, z raną na
brzuchu. W dowód uznania za jego zasługi i za zniszczone zdrowie państwo
polskie wypłacało mu zapomogę w wysokości czterech złotych dziennie.
Problemem jego było to, że nie miał gdzie mieszkać, ażeby odpocząć i wrócić
do zdrowia. I wtedy zwrócił się do swojej matki i w zamian za mieszkanie
zaproponował jej zasiłek, który otrzymywał, aż do czasu gdy wydobrzeje
i będzie mógł zacząć pracować.
– Jeżeli zapłacisz mi sześć złotych dziennie, możesz u mnie zostać – odpo-
wiedziała mu matka. A ja, który tak dobrze znam babkę, absolutnie wierzę
w tę pogłoskę. Ojciec mój opuścił dom i nigdy więcej do niego nie wrócił.
Byłem już na ulicy, kiedy przypomniałem sobie tę historyjkę. Wróciłem
raz jeszcze i młotkiem rozwaliłem wszystkie talerze i szyby w oknach. Ale
największą przyjemność miałem, kiedy stwierdziłem, że wózek do owoców
jest kompletnie zniszczony.
Szymszon został zwolniony z więzienia, a wraz z nim towarzysz z celi,
Artur. Wszyscy trzej mieszkamy w jednym dużym pokoju przedzielonym
dwiema szafami. Między nimi rozwieszone jest prześcieradło. Ta przegroda
oddziela część, w której mieszka Artur, od drugiej części, w której mieszkamy
my, to jest Szymszon i ja. W jedynym łóżku w naszej części sypia Szymszon.
Ja w szafie. Przez szparę można widzieć wszystko, co się dzieje u Artura.
Spanie w szafie ma wiele plusów: po pierwsze, jesteś absolutnie odizolowa-
ny od innych, po drugie, muchy ci nie dokuczają. A najważniejsze, możesz
sobie wybrać, na której półce chcesz spać. Na górnej półce nie mam już
odwagi spać, bo którejś nocy się zawaliła i spadłem głową na dół. Szczęście,
że dno zapełnione jest ubraniami. Wkrótce kupimy dwa stoły, krzesła i naczy-
nia kuchenne, żebyśmy mogli gotować. Talerze i nakrycia Szymszon ukradł
w jakimś sklepie. Jedyna rzecz, której nam brak, to naftowy piecyk, ale i to
Szymszon obiecał ukraść przy najbliższej sposobności. Na razie jadamy w ja-
dłodajni Szmila Griba. I to wszystko za pieniądze babki. Nie uwierzycie, ale
w puszce od cykorii było sześćset czterdzieści cztery złote. Szymszon twier-
dzi, że mam szczęście w życiu i że Bóg mnie kocha. A to wszystko z powodu
skąpstwa mojej babki. 175