Page 172 - Centrum Dialogu im. Marka Edelmana w Łodzi. Arie Aksztajn (Eckstein) - Ciotka Ester”.
P. 172

Tak się jednak stało, że ona pierwsza mnie spostrzegła. Właściwie to ulitowa-
           łem się nad nią na początku i ona bezwstydnie to wykorzystała.
             – Awrumie Lajb, gdzie ty się podziewasz? Cały czas cię szukam. – Jak pięk-
           nie potrafiła zamienić głos kruka w głos słowika! – Pomóż mi tylko pociągnąć
           ten wózek jeszcze przez parę podwórek, a  dostaniesz ode mnie dwadzieścia
           groszy. Prócz tego możesz u mnie sypiać. Ja już jestem stara, niedługo umrę,
           wszystko zostanie dla ciebie.
             I znowu anioł intrygant zaszeptał mi do ucha: „Zgódź się!”. A co ja biedny
           mogę począć przeciw aniołowi i Bogu razem wziętych? No to się zgodziłem.
           Jestem już u babki cztery dni.
             Mieszkanie, w którym mieszka, jest ciemne, cuchnące jabłkami i wilgocią.
           Wszystko, co znajduje się wewnątrz, ma ten sam zapach. Nawet wielki, rudy
           kot, który nazywa się Szlojme, pachnie jabłkami. Ja go nienawidzę.
             Zaraz pierwszego dnia mego pobytu zaczęła się wojna pomiędzy mną
           a kotem o miejsce w łóżku. Łóżko jest tak wąskie, że dla obydwóch nie ma
           w nim miejsca. W wojnie tej on wyszczerza zęby i grozi pazurami, a ja rzucam
           na niego palące się zapałki i mam nadzieję, że któregoś dnia uda mi się go
           ostatecznie spalić.
             Wszyscy w domu jadają przeważnie jabłka. Także Szlojme rudzielec karmi
           się nimi. Obojętnym wzrokiem przygląda się myszom biegającym po pokoju.
           Mnie jabłka wychodzą już uszami i marzę o tym, że jeżeli będę kiedyś bogaty,
           nie spojrzę w życiu na jabłka.
             Pokój babki pełen jest worków zawiązanych grubymi sznurami. A w tych
           workach są jeszcze worki. Gdyby to zależało od mojej babki, cały świat byłby
           schowany w workach zawiązanych grubymi sznurami. Martwi mnie, że po
           śmierci babki będę miał trudności ze sprzedażą zawartości mieszkania. W tej
           chwili nie znam ani jednego adresu, gdzie mógłbym sprzedać worki w wor-
           kach i kota Szlojme. A w tym czasie na rachunek przyszłego spadku babka
           nie płaci mi ani grosza.
             – Przecież po mojej śmierci wszystko będzie twoje i to pokryje dziesięcio-
           krotnie sumę, która ci się w tej chwili należy – przyrzeka mi babka.
             Przez środek pokoju od końca do końca przewieszony jest sznur. Na tym
           sznurze wiszą majtki we wszystkich kolorach, łatane, łata na łacie. Pytam sam
           siebie, po co jej tyle majtek. Ja na przykład nie mam majtek w ogóle i nigdy
           nie miałem. To widocznie kwestia przyzwyczajenia.
             Jedynym „skarbem”, który może uda mi się spieniężyć, jest gruba księga
    172    w skórzanej oprawie ze złoconymi literami. Babka czytuje ją co wieczór.
   167   168   169   170   171   172   173   174   175   176   177