Page 171 - Centrum Dialogu im. Marka Edelmana w Łodzi. Arie Aksztajn (Eckstein) - Ciotka Ester”.
P. 171

Rozdział IX














             Jestem pewien, że ze wszystkich babek na świecie moja jest najbrzydsza.
                A więc tak: ona jest już bardzo stara. Twarz ma całą pomarszczoną i żółtą,
             podobną do papieru, który długo leżał na słońcu. Jest bardzo niska i jedno
             oko ma pokryte białą zaćmą. Drugie jest małe, zielone i złe. Myślę, że Bóg
             powiedział sobie: jedno oko złe to dość i dlatego drugie zakrył zaćmą. Jej
             długi nos zakrywa usta. Można tylko się domyślić, że one istnieją. Głos jej
             zawsze jest ochrypły, przy chodzeniu się kiwa. A na dodatek jest bardzo skąpa,
             kłamie bez zająknienia i kradnie wszystko, co się da. Ona nikogo nie kocha,
             nawet mnie ani swoich własnych dzieci. Nie odwiedzają jej zresztą już od
             paru lat. Osobiście ich nie znam, prócz cioci Ester. Jedna rzecz, którą ona też
             potwierdza, to fakt, że jest mi winna mnóstwo pieniędzy.
                To jak to się stało, że ja u niej mieszkam i nie uciekam?
                Babka moja handluje owocami. Ma mały wózek z dwoma kółkami, prze-
             robiony z dziecinnego wózka. Prawie zawsze leżą w nim jabłka. Z wózkiem
             tym krąży ona między podwórzami domów. Moim zdaniem ludzie kupują
             u niej jabłka, aby nie słyszeć jej głosu podobnego do głosu kruka. Dopiero
             po pewnym czasie dowiedziałem się, że jej ochrypły głos i chwiejny chód są
             wynikiem pijaństwa. Ona po prostu stale jest pijana.
                Jak ona mnie tego dnia znalazła, nigdy nie będę wiedział. Widocznie
             anioł odpowiedzialny za ulicę Zgierską zameldował w niebie: „Boże, stara
             Lea jest pijana i nie jest w stanie ciągnąć wózka”. To Pan Bóg rozkazał anio-
             łowi: „Spowoduj spotkanie babki z Awrumem Lajbem”. I tak właśnie się
             stało.
                Zamiast pójść z odwiedzin u Szymszona wprost do Szmila Griba, postano-
             wiłem przejść się wzdłuż ulicy. Kilka minut później spotkałem moją babkę,
             pijaczkę Leę, zamroczoną niczym biblijny Lot, siedzącą obok wózka. Spotka-
             nie było zupełnie nieoczekiwane. Gdyby nie to, uciekłbym co sił w nogach.    171
   166   167   168   169   170   171   172   173   174   175   176