Page 158 - Centrum Dialogu im. Marka Edelmana w Łodzi. Arie Aksztajn (Eckstein) - Ciotka Ester”.
P. 158

i powiedzą: „Zostajemy z tobą do czasu, kiedy będziesz mógł przyłączyć się
           do nas. Bez ciebie nie jedziemy”. Ale to się nie wydarzyło.
             Postanowiłem nie być więcej „krukiem”. Zwłaszcza że nasza góra śmieci
           została opanowana przez Polaków.
              Do czasu gdy znajdę jakieś inne źródło zarobku, sypiam w skrzyni.
           Skrzynia wyłożona jest trocinami, które pachną lasem, słońcem. Na ra-
           zie mam co jeść. Mam dużo jabłek, chleb, liście kapusty. W nocy nawie-
           dzają mnie ponure myśli. Jestem w skrzyni samotny. Wracają stare dzieje.
           Widzę twarz mamy, łeb Szmelke, twarz cioci Ester, twarz Malki. Wszyscy
           smutni, zagubieni. Wraca też raz za razem do mnie ta ostatnia piosenka,
           którą mi Malka śpiewała. W takich sytuacjach nie warto spać w zamknię-
           tym pomieszczeniu i wtedy sypiam na dachu magazynu, przykryty kil-
           koma workami. Jest mi ciepło. Marzę i widocznie czekam na to, by któ-
           rejś nocy usłyszeć ich wracających: Mojsiele Dupiaka, Kociaka i Szmelke
           Ciamajdę.
             Bardzo trudno mi opowiedzieć, co zaszło ostatniej nocy. Wiele rzeczy się
           wydarzyło w tym czasie, muszę uporządkować myśli i kolejno opowiedzieć.
             Zanim zapadła ciemność, to jest wówczas, kiedy wszedłem na dach, usły-
           szałem stukanie do drzwi. A potem ktoś kilkakrotnie zawołał:
             – Awrumie Lajb, Awrumie Lajb!
             W pierwszej chwili ogarnęło mnie szczęście. Byłem pewien że „kruki”
           wróciły i chcą mi powiedzieć: „Awrumie Lajb, my nie możemy bez ciebie”.
           Wiedziałem, wiedziałem, że oni wrócą. Wiedziałem, że tak będzie. Uda-
           wałem obojętnego, ale tak naprawdę byłem gotów ich objąć, wyściskać ze
           wzruszeniem.
             – Awrumie Lajb, Awrumie Lajb! – wołał głos.
             Nie, to nie jest głos jednego z nich. To jest żeński głos. Przez chwilę my-
           ślałem, że to mama. Nie, to jednak nie ona, bo w takich momentach mama
           wzywała mnie: „Awrumie Lajbinke!”. Pukania do drzwi się wzmogły.
             – Tak? – zapytałem przestraszony. Może Malka wróciła!
             – Awrumie Lajb, otwórz, to ja, Esterke!
             Na dźwięk jej imienia bardzo się wzruszyłem. Pobiegłem szybko. Może
           ona zostanie ze mną? Może mnie potrzebuje? Może po prostu tęskni za mną?
           W pośpiechu nie zwróciłem uwagi na brakujący w drabinie stopień i upadłem
           na plecy. Poczułem silny ból w nodze.
             – Tak, Esterke, już przychodzę!
    158      Otworzyłem drzwi. Stała przede mną otulona w szal, który prawie
   153   154   155   156   157   158   159   160   161   162   163