Page 156 - Centrum Dialogu im. Marka Edelmana w Łodzi. Arie Aksztajn (Eckstein) - Ciotka Ester”.
P. 156

– Zrozumieliście? – I zaraz dodała: – Jedynym naszym celem jest dbać
           o wasze zdrowie. Teraz idźcie wszyscy umyć ręce mydłem, a potem dostaniecie
           zupę z chlebem.
             Ostatni do mycia rąk w kolejce był Fajwel Tasz i u niego znikł kawałek
           mydła.
             Zaraz po umyciu rąk zjawił się wózek, a na nim wielki garnek. Klasę
           wypełnił ciepły domowy zapach. Dyrektor Zaremba napełnił nam chochlą
           głębokie talerze. W zupie były kartofle i duże kawałki mięsa. Mojsiele nie chciał
           próbować, twierdził, że Żydom nie wolno jeść wieprzowiny. Beni natomiast
           mówił, że to jest wołowina. Prędko przyłączyłem się do jego zdania.
             Zupa, prawdę powiedziawszy, zmieniła nieco mój stosunek do rządu
           polskiego. Kociak mówił, że osobiście gotów jest przez połowę dnia śpie-
           wać hymn polski, byleby dostać talerz zupy. Tak się zakończyła pierwsza
           lekcja obywatelstwa i zdrowia. W drodze powrotnej okazało się, że każdy
           z nas wyniósł stamtąd łyżkę i widelec, prócz mnie, bo moją łyżkę zabrał
           Szmelke Ciamajda.
             Nastrój w grupie „kruków” zepsuł się. To się zaczęło od dyskusji pomiędzy
           Benim a Fajwlem Taszem, który w tym czasie dołączył się do nas. Beni twier-
           dził, że to hańba być „krukiem”, a jeżeli chcemy się wzbogacić, powinniśmy
           stworzyć zespoły magików i śpiewaków. Według jego doświadczenia, pieniądze
           popłyną do nas jak woda. Trzeba tylko schylić się i zbierać. Beniego poparli
           Mojsiele Dupiak i Szmelke Ciamajda. Natomiast Fajwel uważał, że jeśli rano
           będziemy pracowali jako „kruki”, a po południu na rynku, wzbogacimy się
           znacznie szybciej. W końcu zwyciężyła propozycja Beniego i wszyscy byli już
           przygotowani do wędrówki po świecie.
             Próbowali mnie namówić, bym się przyłączył do zespołu, bo mam do-
           świadczenie z pracy w cyrku. Chciałem z nimi pójść, ale wytłumaczyłem, że
           będę mógł to zrobić po tym, jak odwiedzę Szymszona w więzieniu. Było mi
           bardzo smutno, że nie usiłowali zmienić mego zdania, lecz odwrotnie:
             – On jest jakby twoim ojcem. A jeżeli ojciec jest w więzieniu w tarapatach,
           nie wolno go opuszczać.
             Beni został przewodniczącym zespołu. Całymi dniami nauczał pozosta-
           łych rozmaitych sztuczek magicznych i śpiewu. O dziwo, Kociak ma bardzo
           piękny głos i nie jąka się w czasie śpiewu. Fajwel Tasz i Beni komponują
           pieśni, których treścią obowiązkowo musi być miłość, morderstwo, zdrada
           i sprawiedliwość, która w końcu zwycięża.
    156      – Za takie pieśni ludzie płacą pieniądze! – przekonuje Beni.
   151   152   153   154   155   156   157   158   159   160   161