Page 154 - Centrum Dialogu im. Marka Edelmana w Łodzi. Arie Aksztajn (Eckstein) - Ciotka Ester”.
P. 154
Ustawieni w szeregu weszliśmy do dużej sali. Kazano nam usiąść w ławkach.
Naprzeciw mnie, na ścianie pełnej obrazów i na tle chorągwi biało-czerwo-
nej wisiały portrety dwóch mężczyzn. Jeden był w mundurze, obwieszony
medalami. I on miał długie wąsy. Drugi, łysy, z wyrazem twarzy człowieka,
który się przejadł jajami i cierpi z powodu bólu brzucha. Obydwaj panowie
wzbudzili we mnie uczucie strachu. Mojsiele mi szepnął, że wyglądają jak ci, co
urządzają pogromy. I nie miałby ochoty spotkać się z nimi w ciemnym zaułku.
Po paru minutach zjawił się jakiś pan w towarzystwie dwóch policjantek.
Podobnie do wszystkich innych i on miał długie wąsy. Pan ten był niski,
muskularny, ze szramą na lewym policzku.
– Nazywam się Zaremba – przedstawił się. Wąsy drżały mu ze zdener-
wowania. Czerwona szrama objęła całą twarz. – Jestem dyrektorem szkoły,
w której się znajdujecie. – Szrama z wąsami zbliżyła się do nas z odrazą, a to
z powodu odoru, jaki od nas zalatywał. – Rząd Polski postanowił przywrócić
was na łono kultury, troszczyć się o was, abyście wyrośli na wiernych obywa-
teli. – Szramie z wąsami widocznie trudno było znieść nasz fetor, bo odszedł
od nas, najdalej jak mógł.
Kociak spytał mnie cichutko, czy zostały jeszcze jaja, bo on jest bardzo głodny.
– Nie, wszystkie dałem Fajwlowi Taszowi.
– Przestań mówić po żydowsku – zapaliła się plama, która ogarnęła także
szyję. – W tym budynku mówi się wyłącznie po polsku.
Ten Zaremba był bardzo napastliwy, zagniewany i bardzo się go baliśmy.
Z dalszej jego przemowy nic nie rozumiałem, bo mówił po polsku. Obser-
wowałem tylko drżenie wąsów i według tego orientowałem się, jak bardzo się
na nas gniewa i jak bardzo mu przeszkadza nasz odór. W końcu wziął kredę
do ręki i napisał coś na czarnej tablicy.
– To są słowa polskiego hymnu. A wy, jako polscy obywatele, zobowiązani
jesteście znać i rozumieć treść hymnu – objaśnił.
Baliśmy się przyznać, że nikt z nas, prócz Beniego, nie rozumie dobrze
po polsku.
Widocznie Zaremba domyślił się tego, bo powiedział z pogardą:
– To pozwalam przetłumaczyć na jidysz.
Treść słów bardzo mnie wzruszyła:
„Jeszcze Polska nie zginęła,
Kiedy my żyjemy,
Co nam obca przemoc wzięła,
154 Szablą odbierzemy”.