Page 151 - Centrum Dialogu im. Marka Edelmana w Łodzi. Arie Aksztajn (Eckstein) - Ciotka Ester”.
P. 151

Dlaczego Pan Bóg go takim stworzył?
                Pinchas ma tajemnicze odpowiedzi. Dużej części z tego, co mówi,
             ja nie rozumiem.
                – Jeśli człowiek został stworzony na podobieństwo Boga to dowód,
             że i Bóg jest wariatem. Spójrz, Awrumie Lajb, w jakim zwariowanym
             świecie żyjemy. Widocznie Bóg stracił kontakt ze swoim dziełem.
                Nie pojmuję głębi tego stwierdzenia, ale czuję jakąś straszliwą prawdę
             w jego słowach. Pinchas nie zna uczucia strachu ani wobec Boga, ani wobec
             czegokolwiek innego.
                To było w wigilię święta Sukot. Na dworze było bardzo zimno. Siedzieli-
             śmy na górach śmieci. Przyjemne, uspokajające ciepło uchodziło z tych gór.
             Byliśmy w złym nastroju, bo tego dnia bardzo mało zebraliśmy szmat i butelek.
             Prosiłem bardzo Pana Boga, żeby nie odbierał bogaczom ich majątku i żeby
             nadal pozostali bogaczami, wtedy i nam co nieco skapnie. Nie chcieliśmy
             zejść z góry, bo mieliśmy nadzieję, że nadjedzie jeszcze auto ze śmieciami.
             Pod nami sąsiedzi ustawili duży szałas, pięknie oświetlony i ozdobiony ko-
             lorowymi papierami. Dookoła zebrała się liczna grupa chasydów w lisich
             czapach i jedwabnych, drogich kapotach. Wszystko błyszczało sytością.
             Na nas spoglądano z dołu z rezerwą. Nagle, jak zwykle na jednej z gór pojawił
             się wariat Pinchas. Oparty o laskę, ubrany w worek. Na jego głowie było pełno
             suchych liści, widocznie spał tej nocy w lesie.
                – Żydzi! Słuchajcie! Ja, Pinchas, syn Dawida, przyszedłem, by obwieścić
             wam Prawdę. – Głos jego był spokojny, ale stanowczy, pełen siły. Zmieszani
             chasydzi skierowali spojrzenia w stronę Pinchasa. – Ja, Pinchas, syn Dawida,
             zwracam się do was z tej góry Synaj. Na śmieciach rośnie chleb. Na śmieciach
             rosną kwiaty. Z tej góry spadnie na was sprawiedliwy sąd i bezlitosny wyrok.
             To będzie wyrok zemsty za zaniedbanie i upokorzenie człowieka. Ja, Pinchas,
             syn Dawida, obwieszczam wam, że nadejdzie dzień, kiedy te „kruki” sfruną
             z tej góry zemsty i rzucą się na wasze ciała, ciała waszych dzieci i żon. I domy
             wasze puszczą z dymem. Prędko, wejdźcie na te góry i skłońcie się przed tymi
             dziećmi. Proście o litość. Bo to są Boże dzieci. To są zwiastuni nowej epoki.
             Epoki chleba i kwiatów.
                Świat cały zastygł w milczeniu. Świat cały drżał ze strachu. Świat stanął
             w płomieniach. Czułem, że to nie Pinchas przemawia, ale prorok śmieci, Pin-
             chas, syn Dawida. A potem zaszło coś tak nieoczekiwanego, że nie mogłem
             się powstrzymać i tarzałem się po ziemi ze śmiechu. Pinchas nagle spuścił
             spodnie i obrócił się tyłem do tłumu chasydów, do ich żon i dzieci.   151
   146   147   148   149   150   151   152   153   154   155   156