Page 137 - Centrum Dialogu im. Marka Edelmana w Łodzi. Arie Aksztajn (Eckstein) - Ciotka Ester”.
P. 137

wieczorem i natychmiast zasypiał. Nie interesowało go nic prócz własnej córki.
             Była całym jego życiem. Po pewnym czasie dowiedziałem się, że Anielcia jest
             niewidoma, a Dawid Szulc ciuła grosz do grosza, by zebrać sumę potrzebną
             na operację przywrócenia wzroku. Zabieg jest bardzo kosztowny. Dawid
             opowiadał, że lekarze przyrzekają mu w stu procentach, że operacja się uda.
                Świat Anielci zaludniony był książętami, królami, czarodziejami. Tak
             o nich mówiła, jakby stanowili część jej rodziny. Zdarzyło się, że zaprosiła
             mnie do pokoju, bo zagnieździła się tam mysz.
                – Zabijcie ją – błagała Anielcia – ona wypędzi moją księżniczkę, która się
             strasznie boi myszy.
                Bardzo byłem zaskoczony, jak czysto może być w pokoju, który uprzed-
             nio był tak zaniedbany. Wszystko błyszczało. Podłoga była pomalowana na
             czerwono, na oknach wisiały kolorowe firanki, a na ścianach kwieciste suknie
             Anielci. Mówiła tylko po polsku. Według niej tylko źle wychowani ludzie
             mówią w jidysz. W moich oczach była postacią z bajki. Nawet kromkę chleba
             trzymała dwoma palcami w papierku.
                – Wszystkie księżniczki tak jadają – wytłumaczyła mi, a potem spytała z ta-
             jemniczym uśmiechem na twarzy: – Powiedz mi, czy ty masz już narzeczoną?
                – Nie.
                – Ja mam już narzeczonego. On jest księciem. Co dzień przychodzi mnie
             odwiedzać.
                – Czy ten książę przynosi ci te wszystkie ciastka, którymi się zajadasz?
                – Tak, on mi przynosi mnóstwo ciastek.
                Skoro tak, to nic strasznego, jeśli wezmę sobie jedno. Po pierwsze, Anielcia
             nie zobaczy. Po drugie, widocznie jej książę posiada cukiernię i jedno ciastko
             mniej lub więcej nie ma znaczenia.
                Nie wiem, jak Anielcia wyczuła brak ciastka. Głos jej był bliski płaczu
             z bólu i rozczarowania.
                – Ukradłeś mi ciastko, bo jestem ślepa. Ty jesteś źle wychowany, ty jesteś
             złodziejem. I ty mówisz w jidysz!
                Strasznie się wstydziłem. Gdybym potrafił, wyjąłbym ciastko z brzucha
             i położył na talerzu. Czułem się tak, jakby mi ktoś napluł w duszę. Opuściłem
             pokój straszliwie zawstydzony. Odprowadziło mnie do drzwi spojrzenie ślepej
             Anielci. Chciałem prosić ją o przebaczenie, ale nie miałem odwagi powtórnie
             jej odwiedzić.
                Po krótkim czasie Anielcia z ojcem zniknęła z horyzontu, a może książę
             zabrał ją ze sobą. Teraz pokój jest pusty, a nocą dochodzą stamtąd jakieś   137
   132   133   134   135   136   137   138   139   140   141   142