Page 141 - Centrum Dialogu im. Marka Edelmana w Łodzi. Arie Aksztajn (Eckstein) - Ciotka Ester”.
P. 141
– Zostaw te swoje dowcipy i skończmy już, bo ten żydowski zaduch mnie
wykończy.
– Zepsuty zegar bez wskazówek i z twarzą Heroda. Kołdra i poduszka
z puchu, miękkie jak pupa mojej żony. Tona zaduchu. Pluton wszy! Czajnik
krzywy jak garb starego Żyda.
Urzędnik wyciągnął z kieszeni małą butelczynę i zaczął pić.
– Akurat teraz zechciało ci się pić?
– Co za cholera z tej muchy!
Mucha cholera, kurewska dusza, wtargnęła z ciekawości do ucha urzędnika.
Po paru chwilach zjawiło się jeszcze parę much i zaatakowały go bezlitośnie.
Urzędnik machał łapami i robił miny, jakby miał się utopić. Malka zaczęła
wydawać jakieś dziwne dźwięki podobne trochę do brzęczenia pszczół, a trochę
do dźwięków, jakie wydaje człowiek, kiedy go boli brzuch.
– O Jezu, chodź, skończmy szybko – nalegał łysy.
– No dobrze, kończmy! – Urzędnik zamknął księgę, wstał i cmokając,
oznajmił nam: – Moi państwo, myśmy skończyli. Bardzo nam było miło… –
I teatralnym gestem skłonił się przede mną.
– To była prawdziwa przyjemność. Do rychłego zobaczenia.
Urzędnicy opuścili nas, a ja zostałem z Malką w szafie. Teraz zaczęła od-
mawiać kadysz z płaczem, który rozdzierał serce.
Strach przed jej zachowaniem wypędził mnie z domu. W drodze na
rynek zatrzymałem się na chwilę przed sklepem spożywczym Blumy. W jej
sklepie są najlepsze rzeczy na świecie. Co za dziwny świat, Bluma stoi pośród
najlepszych rzeczy, a ona sama jest taka strasznie zła! Oj, gdybym to ja był na
jej miejscu! Bluma ma bardzo pomarszczoną twarz i minę taką, jakby przed
chwilą zjadła kilogram chrzanu. Najbardziej rzucają się w oczy jej żółte zęby.
Właściwie to nie są jej zęby, tylko sztuczne. Kiedy Bluma się gniewa, zęby te
huśtają się. Zdarzyło się raz, że z wielkiej złości zęby spadły na podłogę. Myślę,
że znudziło się im być w takich krzywych ustach. To było wtedy, kiedy Bluma
pogniewała się ma Malkę, bo znowu chciała kupić na kredyt.
– Kredyt, kredyt! – wrzeszczała Bluma. – Zarzynają mnie, i to tylko za moje
dobre serce. Przez moje dobre serce będę musiała jeszcze kiedyś pójść na żebry.
– Z pomocą boską – powiedział stolarz Jankiel, który wtedy był w sklepie.
Bluma nie odpowiedziała.
Tym razem zaszło coś nieoczekiwanego. Bluma, tak, Bluma, z tą pomarsz-
czoną twarzą, zbliżyła się do mnie. Zmarszczki się wygładziły, wzrok złagodniał.
– Chodź, Awrumie Lajb – powiedziały miękko jej zęby, wcale nie żółte. 141