Page 136 - Centrum Dialogu im. Marka Edelmana w Łodzi. Arie Aksztajn (Eckstein) - Ciotka Ester”.
P. 136
od kiedy Rachel opuściła dom, a Malka całymi dniami przesiadywała przy
oknie, całe łóżko było do mojej dyspozycji. Co to za przyjemność móc spać na
nim wzdłuż i wszerz. Jak król. Na przykład leżysz w łóżku, masz pod głową
tyle poduszek, ile zapragniesz, a przed sobą garnek z resztkami jedzenia. A co
za potrawy tam były! Wszystko, co najsmaczniejsze.
Były jednak też chwile, że umierałem ze strachu. Na przykład kiedy Malka
siedziała w białej nocnej koszuli i wydobywała z siebie odgłosy, jakby ktoś
gadał z pustej beczki. Jeszcze bardziej przerażało mnie, kiedy zakładała białą
chustkę na głowę i mówiła:
– Wkrótce pójdę spotkać Gerszona i Hendele. Tam nie będę nikomu
przeszkadzała. – Malka podnosiła ręce do nieba, głos jej dochodził jak gdyby
z daleka. – Gerszon, gdzie ty jesteś? Weź mnie do siebie.
Czasami chowała się za szafę i znikała w ciemności. Ze strachu nie śmiałem
wstać i zapalić lampy naftowej.
– Malka, gdzie ty jesteś? – pytałem ciemność.
Ciemność milczała.
Bardzo się bałem, że Malka umrze w nocy, w czasie mego snu. Bo wtedy
dusza jej będzie czuwała przy zwłokach, aż zmówią kadysz. Potem myślałem
o tym, po co Malka wzywa Hendele. Bała się chyba, że będzie jej nudno na
tamtym świecie. Z Hendele zawsze można się było kłócić.
Pokój Malki i Hendele przedzielony był cienką ścianką pokrytą różową
tapetą w brązowe kropki i trudno się było zorientować, czy kropki te stanowiły
wzór, czy to pluskwy obsrały tapetę. Ta cienka ściana miała tę zaletę, że nie
trzeba było otwierać drzwi, aby się kłócić. Było to korzystne zwłaszcza zimą.
Z Lajzerem nie było nam tak wygodnie. Aby się z nim kłócić, musieliśmy
otwierać drzwi, a czasem nawet wyjść na dwór, podejść do niego jak najbliżej
i życzyć mu wszystkich nieszczęść tego świata. Bo Lajzer był prawie głuchy.
Sądzę, że w niebie Malka też będzie sobie życzyła sąsiedztwa Hendele
i Lejzera w pokoju z cienką przegrodą. I wszystkie przekleństwa, których nie
zdążyli powiedzieć sobie na ziemi, powiedzą sobie w niebie. Ale o co oni będą
się tam kłócić? Godel mi kiedyś opowiadał, że dusze w niebie nie potrzebują
niczego. Tam nikt nie jest głodny, nikomu nie jest zimno, nikt nie boi się
gojów i nie potrzeba odzieży, ale o ile ja znam te dwie panie, znajdą już sobie
jakieś przyczyny.
Po śmierci Hendele pokój wynajął jakiś agent galanterii, nazywał się Dawid
Szulc, z córką, która nosiła polskie imię Anielcia. O ile idzie o kłótnie, Malka
136 nie miała z nowego lokatora żadnego pożytku. Dawid Szulc wracał późnym