Page 131 - Centrum Dialogu im. Marka Edelmana w Łodzi. Arie Aksztajn (Eckstein) - Ciotka Ester”.
P. 131
i studiował Święte Księgi. Szczęście, że ta pijawka ma bogobojną żonę i ona
to uratowała dziecko od niechybnej śmierci.
U wejścia do chederu zebrał się już spory tłum.
– Należy go zabić!
– Trzeba go nauczyć rozumu!
– Trzeba odebrać nasze dzieci z jego szkoły!
U wejścia na schody Szymszon zdjął mnie z pleców.
– Tak mi będzie lżej i będę swobodniejszy, by móc go zabić. – A potem
krzyknął: – Idel, otwieraj drzwi! To jest twój koniec!
Nie było odpowiedzi. Szymszon kopnięciem wyważył drzwi. Weszliśmy
do środka. Ławki były puste. Widocznie uczniowie uciekli, kiedy dotarła do
nich wieść o zamierzeniach Szymszona.
– Idel, ty skurwysynu, gdzie ty się chowasz?
Trzęsący się ze strachu Idel wylazł spod jakiejś ławki.
– Szymszele, ja, ja, ja… – jąkał się ze strachu.
Nagle zrobiło mi się go strasznie żal. Cała jego postać budziła politowanie.
Miałem wrażenie, że z wielkiego strachu Idel skurczył się jeszcze bardziej.
– Zwróć perły mamy Awruma Lajba! – wrzeszczał Szymszon głosem
podobnym do szofaru w Jom Kipur.
– Zwracaj sierocie perły! – krzyczał tłum zebrany u wejścia.
– Nie dość, że ukradł, jeszcze zbił sierotę, co? Nawet goj by tego nie zrobił.
– Idel, ja nie mam innego wyjścia, muszę cię zabić!
– Zabić go! – wrzeszczał tłum.
Nagle zobaczyłem w rękach Szymszona trzęsącego się Idla.
– Ja zwrócę perły, Szymszele – błagał Idel. Twarz jego pokryta była potem.
– Za późno. Muszę cię zabić. Sumienie mi nakazuje.
Głowa Idla już była na zewnątrz małego okienka. Wysiłek Szymszona,
by wyciągnąć resztę ciała, natrafił na przeszkodę w postaci wielkiego garbu.
Nogi Idla nie przestały trzepotać. Wszystkie wysiłki wyrzucenia go przez okno
zawiodły i po kilku dodatkowych próbach Szymszon z żalem zrezygnował
ze swego zamierzenia.
– Spójrzcie, spójrzcie, szczęście garbusa!
– Daruj mu życie – błagała jakaś kobieta.
– Nie ma rady, niechaj tak będzie – rzekł spokojnie Szymszon. – Widocznie
taka jest wola boska. Awrumie Lajb, idziemy! – Głośno zaś rozważał: – Czemu
Bóg obdarzył go garbem?
W drodze powrotnej Szymszon przypomniał sobie: 131