Page 122 - Centrum Dialogu im. Marka Edelmana w Łodzi. Arie Aksztajn (Eckstein) - Ciotka Ester”.
P. 122

i trochę Garbatego Chaima. Od Chaima przyjęła pogodzenie się z losem, od
           Malki – pracowitość. To, co odróżnia Złatę od otoczenia, to uprasowane,
           schludne ubrania, jakby w tej chwili wyszły z magla. Nosi biały fartuch z du-
           żymi kieszeniami. Zawsze próbuję odgadnąć, co ona w nich chowa. Czasem
           Złata znika na parę dni, nikt nie wie gdzie. Opowiadają, że nocami opiekuje
           się chorymi i starcami. Dokładnie tego dnia, kiedy tu przybyłem, przyszła
           policja i zaaresztowała Złatę. Były pogłoski, że opiekowała się komunistą,
           który uciekł z więzienia. Mówiono też, że przemyca syjonistów przez granicę
           do Ziemi Izraela. W każdym razie nigdy się nie zdarzyło, żeby ktoś powiedział
           o niej coś złego.
             Zaraz na prawo jest restauracja reb Idla. Z restauracji dochodzą rozmaite
           zapachy. Według nich można się zorientować, jaki mamy dzień tygodnia.
           W niedzielę pachną racuchy, smażona cebula, kwaśne ogórki i śledzie. Tak aż
           do wtorku. W środę pachną gotowane kury i cymes. W czwartek i piątek czuć
           zapach czulentu i faszerowanej ryby. Cały tydzień jednoczy zapach kartofli.
           Jakkolwiek by było, zapachy te powodują u mnie skręt kiszek w brzuchu.
           Często muszę połykać ślinę. Nie pamiętam już, kto to powiedział, że prze-
           kleństwem biedaka jest zdrowie i apetyt. Ja, dzięki Bogu, obie właściwości
           te posiadam, szczególnie apetyt.
             Na trzecim piętrze, to znaczy tam, gdzie mieści się cheder, cuchnie mydli-
           nami, potem, zgniłymi papierami. Są tu pokoje, gdzie uczą się hebrajskiego.
           To jest najwyższy stopień. W mniejszych pokojach uczą się Pięcioksięgu,
           a w trzecim, najmniejszym, siedzą uczniowie, których rodzice nie mają pie-
           niędzy na zapłatę dla reb Idla. Oni obowiązani są pracować, by opłacić
           czesne. W pokoju tym prócz mnie siedzą jeszcze Mojsiele Dupiak, Szmelke
           Ciamajda i Awrum Kociak. Cała czwórka obiera kartofle dla restauracji reb
           Idla. Czyścimy kury, przynosimy z podwórza wiadra wody. Mojsiele Dupiak
           nie rusza tyłka z miejsca, stąd jego przezwisko. Szmelke Ciamajda przynosi
           co dzień wodę, bo jest największy. Ma dużą głowę, wąskie ramiona, wielkie
           czerwone dłonie, stopy brązowo-niebieskawe. Brązowe, bo on musi codziennie
           przejść przez podwórze, gdzie kiedyś była stajnia, a niebieskie z zimna. Szmelke
           Ciamajda ma oczy bez wyrazu. Potrafi zasnąć w trakcie chodzenia. Awrum
           Kociak dba o czystość. Z powodu jakiejś nieznanej choroby nie mówi. Siedzi
           w kącie i patrzy w niebo.
             Do moich obowiązków należy pilnowanie dużego garnka, w którym
           pani Gienia, żona reb Idla, gotuje kury z kartoflami dla restauracji. Pani
    122    Gienia ma płaską głowę. Sądzę, że zaraz po urodzeniu ktoś ją stuknął ciężką
   117   118   119   120   121   122   123   124   125   126   127