Page 121 - Centrum Dialogu im. Marka Edelmana w Łodzi. Arie Aksztajn (Eckstein) - Ciotka Ester”.
P. 121

Zrozumiałem, że muszę zrezygnować z ubrań, z butów, kolorowych koszul.
                – Szymszon, idziemy do chederu, co?
                – Tak, Awrumie Lajb.
                W chederze Szymszon wyjaśnił reb Idlowi:
                – Idel, chcę, żebyście zrobili z niego cadyka, żebyście zrobili z niego wiel-
             kiego rabina. Chcę, by on został jednym z łamedwowników. Rozumiesz?
             O ty, zafajdany pająku! I to wszystko zrobisz maksimum w ciągu jednego
             miesiąca. A jeśli nie, zgłoszę się po miesiącu i nie daj ci Boże! A co do pie-
             niędzy, nie masz się o co troszczyć. Zdobędę je. Mama moja winna mi jest
             dużo pieniędzy, a jeśli ona obiecuje, to zawsze zwraca. W tym czasie Awrum
             Lajb będzie się uczył bezpłatnie. Jeśli idzie o mnie, możesz go bić bez litości,
             bylebyś zrobił z niego cadyka.
                Szymszon był pijany i widocznie nie wszystko, co należało, powiedział
             reb Idlowi. Potem zwrócił się do mnie:
                – A ty nie patrz na mnie takim wzrokiem. Przyrzekłem twojej mamie, że
             zrobię z ciebie łamedwownika, a u Szymszona słowo to słowo.
                Reb Idel cały się trząsł.
                – Tak, Szymszele, tak, Szymszele – jąkał się ze strachu.
                Zostaliśmy parę chwil sami z Szymszonem. Zakłopotany, drapał się w głowę.
                – Awrumie Lajb, przestań mi się tak przyglądać, jestem skurwysyn, prze-
             klęty karciarz. Mam ochotę się zabić. Napluj na mnie, to mi się należy. Napluj
             na mnie albo się zabiję na twoich oczach.
                Jeszcze nigdy w życiu nie naplułem komuś w twarz z taką ochotą.
                Teraz jestem w chederze. O ile mi wiadomo, znajduje się tu jeszcze około
             trzydziestu uczniów. I wszyscy płacą za naukę prócz czworga dzieci. Ale zanim
             wytłumaczę, kim oni są, opowiem, jak wygląda cheder. Przede wszystkim
             cheder mieści się na trzecim piętrze. Trudno odróżnić piętro od piętra. Na
             każdym jest ten sam zapach wilgoci, kwaśnej kapusty i czosnku. I zapach
             kociego moczu. Tylko na pierwszym piętrze dodatkowo jest odór obrabia-
             nych skór i padliny. Jeżeli ktoś by mnie chciał odwiedzić, proponuję przesko-
             czyć przez to piętro. Polecam też zatkać nos palcami, ale przedtem nabrać
             do płuc powietrza.
                Na drugim piętrze mieszka Złata Szulc. Ma cztery córki. Są tacy, którzy
             twierdzą, że to po prostu gadanina, ona w ogóle nie ma córek. Jakkolwiek
             by było, mieszkanie Złaty owiane jest jakąś tajemnicą. Złata, ta Najsprawie-
             dliwsza, jak ją nazywają, to niska, pochylona kobieta, zawsze z paczkami
             w rękach. Nikt nie wie, co ona w nich dźwiga. Przypomina mi trochę Malkę   121
   116   117   118   119   120   121   122   123   124   125   126