Page 119 - Centrum Dialogu im. Marka Edelmana w Łodzi. Arie Aksztajn (Eckstein) - Ciotka Ester”.
P. 119

przynajmniej zamówię mu kadysz. Zawsze można znaleźć dziesięciu Żydów,
             którzy za pieniądze zmówią kadysz nawet za duszę konia. Co ja jeszcze pocznę
             z taką masą pieniędzy, która mi pozostanie? Zamiast pójść do chederu, pój-
             dę do szkoły. Jak Bronek, syn kuśnierza. Nigdy w życiu nie byłem w szkole,
             ale jestem przekonany, że są tam olbrzymie sale z elektrycznymi lampami.
             W każdym oknie są kolorowe firanki. Uczniowie zamiast siedzieć na twardych
             krzesłach, spoczywają na pięciu miękkich poduszkach. A na przerwie popija
             się kakao bez ograniczenia. I jest ostry zakaz: nie bije się dzieci!
                Co ja jeszcze pocznę z pieniędzmi? O Boże, prawie że zapomniałem o Es-
             terke. Gdzie ona teraz jest? Co robi? Gdyby była koło mnie, opowiedziałbym
             jej, jak bardzo ją kocham, kupiłbym jej złote buciczki.
                W bajkach dla dzieci widziałem kiedyś na obrazku księżniczkę bardzo
             podobną do Esterke. Księżniczka miała koronę na głowie i złote buciczki.
             Pewien jestem, że Esterke bardzo odpowiadałby złoty kolor. Ach, gdyby te-
             raz była koło mnie! Nie wiem, czy to był sen, czy rzeczywistość. Usłyszałem
             obok siebie głos Esterke. Głos był ochrypły, zmęczony, ordynarny i szary jak
             ulica Zgierska.
                – Awrumie Lajb, co ty tu robisz?
                – Esterke!
                Chciałem tak dużo wiedzieć, pytać, opowiadać. Na przykład gdzie jest
             Kazik, co się stało z cyrkiem? Gdzie oni wszyscy są?
                To była Esterke, ale… Próbowałem znaleźć różnicę pomiędzy tymi
             dwiema Esterkami. Tamta miała zęby białe jak ślubna suknia. A teraz
             ślubna suknia była żółta, Esterke pluła co parę chwil flegmą jak jakiś fur-
             man. Ponad ślubną suknią były czerwone wargi bez uśmiechu. Zgorzk-
             niałe wargi. Wargi, które nawet w czasie uśmiechu były jak lampa bez
             ognia. Nagle przypomniały mi, że kiedyś było inaczej. Tak, to był dawny
             uśmiech Esterke.
                – Awrumie Lajb, ile masz lat?
                – Dokładnie nie wiem. Sądzę, że osiem, ale Bogu mama mówiła, że mam
             siedem.
                – Awrumie Lajb, przyrzeknij mi, że nigdy w życiu nie dojrzejesz, przy-
             rzekasz?
                – Ale ja chcę już być dorosły, bo jeśli będę dorosły, to nie pójdę do chederu,
             a tam biją dzieci.
                – Awrumie Lajb, cały świat to jest cheder. I wszędzie na świecie biją.
             Popatrz na mnie!                                                      119
   114   115   116   117   118   119   120   121   122   123   124