Page 118 - Centrum Dialogu im. Marka Edelmana w Łodzi. Arie Aksztajn (Eckstein) - Ciotka Ester”.
P. 118

Soni zrobimy tyle, że będziemy mogli z tego żyć całe życie. Wtedy ci zaanga-
           żuję nawet trzech mełamedów. Mełamedzi to nic. Zamiast zaprowadzić cię
           do chederu, przyprowadzę cheder do ciebie, do domu. Co znaczy do domu?
           Do domu, który wygramy, to znaczy kupimy go. Będą w nim szafy pełne
           ubrań. I jeszcze szafa pełna butów. I wszystko to będzie twoje i będziesz mógł
           wybierać. Ha, ha, co za życie będziemy wtedy mieli! No, co ty na to powiesz,
           Awrumie Lajb?
             Pomysł wydawał mi się tak prosty, że nie mogłem zrozumieć, dlaczego
           nie pomyśleliśmy o tym wcześniej. Z drugiej strony było mi ogromnie szkoda
           stracić taką ciocię, ale bardzo prędko o niej zapomniałem. Zajmowała mnie
           myśl o tym, jak się będę ubierał, co wybiorę, jakie buty włożę. Wahałem się,
           jakie będą dla mnie odpowiedniejsze: czarne czy brązowe.
             – Szymszele, będzie też szafa na koszule?
             – Co znaczy szafa, co znaczy koszule, koszule we wszystkich kolorach!
             Postanowiłem w duchu, że będę zmieniał buty co tydzień, spodnie co
           dzień, a koszule co godzinę.
             Kiedy doszliśmy do knajpy Szmila Griba, miałem na sobie brązowe, błysz-
           czące buty, niebieską koszulę i czarny kaszkiet. Chciałem uściskać Szymszona
           i powiedzieć, jak bardzo go kocham.
             – Awrumie Lajb, weź złotówkę, idź na spacer i korzystaj z życia. – Zanim
           Szymszon wszedł do knajpy, szepnął mi jeszcze raz do ucha: – Ja znam moją
           mamę. Ona nie zjawia się we śnie ot tak sobie, bez powodu. A jeśli nie wy-
           korzystam okazji, mama może się obrazić. I jeśli teraz nie będę grał w karty,
           skończyłem z mamą. Taka ona jest. Wiedz, że jak wrócisz, będziemy już bogaci.
             Jako bogaty człowiek już nie chciałem się zbliżać do bosych dzieci w po-
           dartych ubraniach. Tak, trzeba się od nich odizolować.
             Siadłem na jednym ze stopni. Jasne, że oczyściłem go przedtem, by nie
           zabrudzić mego nowego ubrania. To jak to będzie? Zdejmę buty, włożę buty.
           Zdejmę spodnie, włożę spodnie, co godzinę zdejmę koszulę, włożę koszulę, aż
           się zmęczyłem. Nigdy nie myślałem, że bogacze tak ciężko pracują. Potem, jak
           odpocząłem nieco po przebieraniu się, wyobraziłem sobie, jak sprowadzam
           mamę do naszego domu i mówię jej z dumą: „Siadaj przy stole i jedz, ile dusza
           zapragnie”. I nagle zrobiło mi się strasznie żal, że Szmelke nie żyje, a Godel
           siedzi w więzieniu.
             Może postawię też pomnik Szmelke. To tylko koń, ale jak będę bogaty, kto
           się odważy powiedzieć mi cokolwiek? Jednak już nie pamiętam, gdzie Szmelke
    118    jest pochowany. No dobrze, jeśli nie pamiętam, gdzie on jest pochowany, to
   113   114   115   116   117   118   119   120   121   122   123