Page 111 - Centrum Dialogu im. Marka Edelmana w Łodzi. Arie Aksztajn (Eckstein) - Ciotka Ester”.
P. 111
Nie pamiętam, kiedy znów zasnąłem. Szymszon siedział obok mnie z głową
opuszczoną między ramionami.
– Lajbke, tyś cały czas we śnie płakał! – mówił jak gdyby do podłogi.
– Wstań, ubierz się, wychodzimy!
W kuchni nie było śladu siennika, na którym spał Szymszon z kobietą.
– Awrumie Lajb, jak się ubierzesz, napluj mi w twarz!
Nie rozumiałem jego słów.
– Przegrałem w karty wszystkie pieniądze, które miałem na cheder. Aż
do ostatniego grosza. I to wszystko przez tę kurwę. Franka pracowała razem
z Pesachem Chmolem i razem mnie nabrali. Prędko chodź i napluj na mnie,
bo jak nie, to się zabiję przy tobie. Prędko, słyszysz?
I znowu ze strachu splunąłem na niego.
– Tak, to mi się należy, podła duszo moja. Nawet nie jestem wart twego
splunięcia.
– To co teraz będzie, Szymszon?
Nie odpowiedział mi. Po paru minutach wyciągnął butelkę wódki i nalał
sobie dużą szklankę. Ręce mu drżały. Połowa wódki wylała się na podłogę.
Drugą połowę wypił jednym haustem. Potem podniósł się z trudem, przy-
glądał mi się mglistym wzrokiem.
– Chodź, gówniarzu, idziemy do reb Idla.
Ulice były pełne ludzi, było szumno, gwarno. Furmani w futrzanych
czapach siedzieli na wozach i z nudów smagali konie. Byłem głodny. Bałem
się jednak powiedzieć o tym Szymszonowi z powodu jego nieoczekiwanych
reakcji. Głowa moja jeszcze była ciężka, jeszcze się nie ulotniła mgła wódki.
Uratował mnie Szymszon.
– Powiedz, Awrumie Lajb, jesteś głodny?
– Bardzo!
– Czekaj na mnie chwilę. Zaraz wracam.
Szymszon wszedł do jakiejś bramy. Usiadłem na chodniku. Czułem się
bezradny, pusty. Co ze mną będzie? Może wrócić do Malki? Bałem się Szym-
szona, a poza tym może Malka mnie nie przyjmie z powrotem.
Nagle usłyszałem straszliwe wrzaski jakiejś kobiety:
– Złodziej, złodziej, ratujcie, złodziej!
Ludzie zaczęli się zbierać w pobliżu źródła krzyków. W tłumie widziałem
też Szymszona z dużą teczką w ręku. Krzyczał razem z tłumem:
– Złodziej, złodziej! – A mnie szepnął: – Zmykajmy szybko, Awrumie Lajb!
Gruba baba z rolkami we włosach, które wyglądały jak korona, w rozpiętym 111