Page 104 - Centrum Dialogu im. Marka Edelmana w Łodzi. Arie Aksztajn (Eckstein) - Ciotka Ester”.
P. 104
mam pieniędzy, by posłać syna na naukę, to rozdziera mi serce. Możecie mi
wierzyć, że i wtedy nie brakło troski i biedy u Żydów. Wiadomość dotarła do
ludu Izraela. I wtedy obudziło się sumienie i serce żydowskie. Nawet u tych,
którzy oddalili się od żydostwa. Nawet u złodziei. Pamiętam, był u nas je-
den złodziej, nazywał się Fajwel. Złodziej, ale Żyd. Całe pieniądze zdobyte
podczas jednego z włamań przeznaczył na naukę dla chłopca. Pamiętam,
był jakiś przestępca wychrzta, nawet on ofiarował kilka złotych. Nie zamarła
w nim żydowska cząstka jego duszy. I oby Awrum Lajb doszedł do tego, do
czego doszedł ten chłopiec! – Malka zakończyła swoje opowiadanie ciężkim
westchnieniem. – Tak, tak, to były inne czasy.
Szymszon siedział ze złą miną, zamknięty w sobie. Czułem, że przyjął
słowa Malki do siebie. Głównie wtedy, kiedy opowiadała o złodzieju. Nagle
Szymszon wstał, rozpiął koszulę, zaczął się bić po owłosionym torsie.
– Ja zapłacę za tego gówniarza! – Głos jego zamienił się w krzyk, jak gdyby
go ktoś oblewał gorącą wodą. – Ostatnią koszulę sprzedam, a ten smarkacz,
mały sukinsyn, będzie się uczył! To mówi wam Szymszon Bekel. – Wzrokiem
powiódł po obecnych, jak gdyby szukał kogoś, kto chciałby mu zaprzeczyć.
– Hi, hi, hi… Spójrzcie na niego, jaki dobroczyńca znalazł się tu, w Izraelu
– powiedziała z ironią Rachel.
Szymszon skoczył zwinnie, tak jak mnie uczył na pierwszej lekcji wypru-
wania flaków burżujom. Wstrzymaliśmy oddech. Wszyscy zbledli, głównie
Rachel.
– Jeszcze zobaczysz, kurewska duszo, kto to jest Szymszon Bekel. Przy-
sięgam na złodziejskie słowo honoru, że ten gówniarz, ten mały sukinsyn,
będzie się uczył.
Zanim zniknął za drzwiami, groził wszystkim zdławionym głosem. Jeszcze
ze schodów dochodziły nas głosy:
– …ten mały sukinsyn, ten gówniarz!
Po kilku dniach Szymszon wrócił do domu pijany. Całe jego ciało drżało.
Przyglądał nam się prowokacyjnie, nie rzekłszy ani słowa. Wszyscy zwrócili
uwagę na zmiany w jego stroju. Zamiast, jak zwykle, przyjść w eleganckiej
marynarce z pasiastym czerwonym krawatem, Szymszon ubrany był w szary
sweter ze świecącymi guzikami, jak jakiś policjant albo strażak. Brakło także
zegarka, który zazwyczaj wyciągał co parę chwil. Jasne było dla nas, że sprzedał
ubranie. Nikt nie śmiał patrzeć w jego stronę. Szymszon natomiast wyraźnie
szukał sprzeczki. Tylko Rachel rzuciła z rezygnacją:
104 – Człowiekiem to ty już nie będziesz!