Page 102 - Centrum Dialogu im. Marka Edelmana w Łodzi. Arie Aksztajn (Eckstein) - Ciotka Ester”.
P. 102
dostałam ani grosza. I co gorsza: posądzono mnie, że ukradłam złoty ze-
garek i srebrne łyżeczki. Nigdy w życiu bym nie uwierzyła, że Żyd, który
codziennie chodzi do bóżnicy, stoi koło Arki Przymierza, nosi pejsy, będzie
zdolny do takiej podłości. Pan Bóg wszystko wie i on mu zapłaci za moje
cierpienia i moje łzy.
Awrumie Lajb! Ciężkie jest życie kobiety. Nieraz muszę przełknąć łzy
i milczeć. To, co mi dodaje sił do przetrwania moich cierpień, to tylko na-
dzieja, że będziemy kiedyś razem i będziesz miał dom, jak inne dzieci. W ser-
cu, w moich snach jestem z tobą. A tu jestem zabawką w rękach bosa. Ale
ja i za to dziękuję. Inne kobiety nawet tego nie mają. Tę niewielką sumę
pieniędzy, którą zarobiłam, posyłam wam i wybaczcie, proszę, że tyle czasu
nie pisałam”.
– Widzisz, Awrumie Lajb! – wybuchnął Szymszon Bekel. – Trzeba im
powykłuwać oczy, powyrywać flaki, żeby nie mogli patrzeć na zrabowane
przez siebie pieniądze – dodał, szczękając zębami.
Każde słowo tego listu wtargnęło do mego serca i każde było jak ciężki
kamień. Widocznie miałem łzy w oczach i to wyprowadziło Szymszona
z równowagi.
– Awrumie Lajb, nie płacz! O skurwysynu! Ja jestem w stanie wszystko
znieść prócz płaczu dziecka! – Jego wielkie dłonie dusiły wyimaginowa-
nego wroga.
– To wszystko przez mężczyzn! – powiedziała Rachel. – Kobieta dla nich
to tylko zabawka, niechaj będą przeklęci! To szatan was stworzył i waszego
kutasa!
– Może przestaniesz przeszkadzać i pozwolisz mi dalej czytać – przerwała
jej z gniewem Malka.
„Ja bym chciała, żeby Lajb poszedł do chederu – kontynuowała Malka
czytanie – i żeby się nie bawił z dziećmi z ulicy. Uważajcie na niego, by co
rano odmawiał modlitwę Dzięki ci, Boże i żeby wyrósł na dobrego Żyda.
A Bóg wam zapłaci za ten dobry uczynek. W następnym liście prześlę resztę
pieniędzy. W wypadku gdyby te pieniądze nie starczyły na naukę w chederze,
postaram się jeszcze zdobyć i przesłać”.
Malka skończyła czytanie. Ostrożnie zdjęła okulary, włożyła je do blasza-
nej pochewki. Na pochewce namalowany był uśmiechnięty kozak z olbrzy-
mimi wąsami.
– Będziemy musieli posłać go do chederu – powiedziała.
102 – Co? Do chederu? – oburzył się Szymon. – Czego go tam będą uczyć?