Page 99 - Centrum Dialogu im. Marka Edelmana w Łodzi - Chava Rosenfarb. Drzewo życia - tom trzeci.
P. 99
– Ja topię się razem z panią.
Skierowała się do drzwi: – Nie dam panu spokoju.
– Nigdy tego nie zrobię… nigdy! – krzyknął za nią.
Został sam. Pot spływał mu po twarzy. Czuł ucisk w piersi, aż nie mógł zła-
pać tchu. Podszedł do okna. Klara w czarnym kostiumie i czarnym kapeluszu
szybkim krokiem przemierzała podwórze. Ta ciemna postać zdawała się należeć
do jakiegoś koszmaru. Zniknęła, ale wokół niego, w gabinecie, nadal unosił się
zapach jej wyrazistych, ostrych perfum.
Kiedy w końcu wyszedł z resortu, padało. Z nieba tryskał orzeźwiający, lekki,
miły deszczyk. Ulice przepełnione były wracającymi do domów robotnikami.
Dźwięczały menażki, trepy stukały o mokre chodniki i bruk. Mijający Samuela
ludzie mieli przygarbione plecy, ściągnięte ramiona i spuszczone głowy, jakby
lekki deszczyk był tnącym biczem. Przechodzili obok niego mężczyźni, kobiety
i dzieci. Wszyscy wyglądali podobnie. Mieli to samo spojrzenie przywodzące na
myśl nastawione ucho i węszący nos – spojrzenie zajęcy, które wyczuły pułapkę
i próbują uciec.
Samuel posuwał się apatycznie. Znowu miał wrażenie, że jego oficerki ważą
całe pudy. Krople deszczu padały mu na czaszkę jak wyraziste, ostre perfumy
Klary.
Na podwórzu był ruch jak codziennie o tej porze. Sąsiedzi pozdrawiali go.
Odpowiadał. Spoglądał w twarz jednego sąsiada, w twarz każdego sąsiada – to
samo. Ledwo ich rozróżniał, często mieszały mu się ich nazwiska. Mieli takie
same zapadnięte, ziemiste policzki, takie same wyostrzone nosy i wystające
kości policzkowe. Pod łukami brwiowymi rozciągała się otchłań takich samych
ciemnych oczodołów, z których biła parna gorączka. Wszyscy sąsiedzi przypo-
minali jego robotników w resorcie.
Kolację jak zwykle jadł w milczeniu. Ostatnio weszło mu w zwyczaj kręcenie
talerzem na wszystkie strony. Coś w rodzaju nerwowej zabawy. Matylda mówiła
głosem, który wahał się, jaki obrać ton, raz był za wysoki, raz za niski. Dziunia
opowiadała o nowej pracy. Była zachwycona, ilustrowała swoje słowa ożywio-
nymi gestami, podskakiwała na krześle i machała ramionami. Rejzli kucharce
usta też się nie zamykały ani na chwilę. Tylko Bella siedziała przy stole, milcząc
uparcie jak Samuel. Jak najszybciej je zostawił i poszedł do siebie do pokoju. Nie
minęło dużo czasu a pojawiła się przed nim Dziunia. Od ostatniej sceny między
nimi, na ulicy jej zachowanie i stosunek do niego nie zmieniły się ani na jotę.
Jakby o wszystkim zapomniała. – Towarzysz Widawski polecił, byś koniecznie
7
7 Chaim Widawski (1904–1944), przed wojną kupiec i działacz syjonistyczny w Łodzi. W getcie nale-
żał do grupy słuchaczy radia i kolportował wiadomości zdobyte podczas nasłuchu wśród miesz-
kańców getta, nadając im optymistyczny ton. Pierwowzór tytułowej postaci z powieści Jakub łgarz
Jurka Beckera. Aby nie zdradzić pozostałych towarzyszy, popełnił samobójstwo. 97