Page 101 - Centrum Dialogu im. Marka Edelmana w Łodzi - Chava Rosenfarb. Drzewo życia - tom trzeci.
P. 101

przewodniczącego. To on był głównym dostarczycielem nowin dla partii i utrzy-
                   mywał kontakt ze wszystkimi słuchaczami radia w getcie. Samuel spotykał się
                   z nim od czasu do czasu, by porównać informacje i prosić o pomoc, kiedy coś się
                   psuło w aparacie. On, wielki Samuel, nieraz czuł się wobec małego Widawskiego
                   jak uczniak. Widawski doskonale wiedział, co robi i czego chce.
                      Na zebraniu dyskutowano o możliwości, a raczej niemożliwości stawienia opo-
                   ru. Mówiono o wysiedleniach. Doszły już do pięćdziesięciu tysięcy. Kontakty partii
                   syjonistycznej z Prezesem zostały przerwane. Prezes robił wszystko, by uspokoić
                   zarząd organizacji, ale nie dopuszczał nikogo do siebie. Nie chciał powiedzieć
                   słowa o losie wysiedlonych, a kierownictwu partii nie udało się skontaktować
                   ze światem zewnętrznym. Żydzi mający powiązania z Kripo czy Gestapo też nic
                   nie chcieli powiedzieć, a może i nic nie wiedzieli. To był już czwarty miesiąc akcji.
                   Nie pozostawało nic innego, jak tylko nawiązać osobisty kontakt z Prezesem
                   i w końcu go zmusić, by bez ogródek wyjawił, co wie.
                      Wszystkie oczy zwróciły się na Samuela i Widawski odezwał się do niego: –
                   Pan jest jedynym, którego Prezes uważa za osobistego przyjaciela. Całe getto
                   o tym wie. Tę osobistą przyjaźń musi pan oddać na służbę społeczeństwu… –
                   Wszyscy towarzysze potwierdzająco skinęli głowami, ale Widawski zaczerwienił
                   się i poprawił: – Może źle się wyraziłem, Cukerman. Chodzi mi o to, że powinien
                   pan wykorzystać pańską przyjaźń z Prezesem, żeby się do niego dostać, ale nie
                   powinien pan iść do niego jako osoba prywatna, tylko jako nasz wysłannik. –
                   Widawski podrapał się ołówkiem po chłopięcej czuprynie i blado się uśmiechnął.
                   – Nie oszukujmy się towarzysze, nasze położenie jest bardzo osobliwe. Weźcie
                   na przykład komunistów czy bundowców… Między nimi a Prezesem istnieje dość
                   wyraźna linia graniczna. Ale nie między nim a nami. On się uważa za jednego
                   z nas , a tymczasem trzeba uciekać się do takich środków...
                        8
                      Przysadzisty Zybert, nadworny doradca Prezesa, którego ten też ostatnio
                   nie dopuszczał do siebie, uznał w tym momencie za konieczne wygłosić mowę
                   w jego obronie. – A co on ma według was zrobić? – zakończył. – Teraz bawić się
                   w demokrację? Zwołać parlament i naradzać się z ministrami? To chyba jasne,
                   że skoro droga oporu jest dla nas zamknięta, nie mamy innego wyjścia… oprócz
                   tego, jakie on wybrał… – Zyberta nie traktowano kiedyś poważnie, bo był w stanie
                   bronić dwóch sprzecznych punktów widzenia jednocześnie i to z równym zapa-
                   łem. Ale ostatnio rzadko się odzywał na zebraniach, a kiedy to się już zdarzało,
                   przysłuchiwano mu się z uwagą i interpretowano jego słowa jakby przemawiał
                   przez niego sam Prezes. Bo chociaż wierzono mu, że Prezes nie dopuszcza go
                   do siebie, nie wątpiono, że jest jedynym, który wie, co się pichci w garnkach
                   przy Bałuckim Rynku.



                   8    Chaim Mordechaj Rumkowski był przed wojną aktywnym syjonistą i z ramienia tej partii trafił
                      do zarządu Gminy Żydowskiej w Łodzi.                               99
   96   97   98   99   100   101   102   103   104   105   106