Page 95 - Centrum Dialogu im. Marka Edelmana w Łodzi - Chava Rosenfarb. Drzewo życia - tom trzeci.
P. 95

nacieszyć oko wiśnią, pięknem Marysina. Za to w ostatnich dniach nie zauwa-
                   żał koloru nieba, nie czuł powietrza. Teraz ogarnął go żal za dniem, który minął
                   niezauważony. Słońce i światło – nieprzeżyte, niewykorzystane.
                      Mojsze zszedł po schodach i zaproponował, żeby przeszli na sąsiednie po-
                   dwórze, gdzie można usiąść przy pompie. Utykał. Od ich ostatniego spotkania
                   jeszcze bardziej schudł i przygarbił się. Poruszał rękami jakby wiosłował nimi
                   w powietrzu, by ułatwić sobie chodzenie. Samuel zdał sobie sprawę, że Mojsze
                   wygląda jak „klepsydra”. Jego twarz przypominała twarze niektórych robotników
                   z resortu. Ale ta twarz nie kusiła ręki, by ją wymazać policzkiem, by ją usunąć
                   z pola widzenia. Wprost przeciwnie, budziła troskę.
                      Dotarłszy do pompy, Mojsze od razu usiadł. Cienki papieros skręcony z gru-
                   bego brązowego papieru, zgasły i spłaszczony, kleił mu się do warg i lekko się
                   trząsł przy mówieniu: – Przygląda mi się pan… nie śpię dobrze po nocach. Już
                   mamy czterdzieści sześć tysięcy wysiedlonych… Siły mnie opuszczają, a nad
                   słabym ciałem lęk ma większą władzę. Niech mi pan powie, co się za tym kryje?
                      Samuel wzruszył ramionami: – Wiem tyle samo co pan.
                      Mojsze nalegał: – A Starego pan nie pyta? Pańska partia nie żąda, żeby
                   powiedział, dokąd się tych ludzi wysyła?
                      – A pańska partia?
                      – Dwa miesiące temu wysłaliśmy jedną towarzyszkę, żeby się dowiedziała…
                   przepadła jak kamień w wodę.
                      – A gdybyśmy wiedzieli, to co?
                      Samuel przysiadł na pompie obok Mojszego. Siedzieli w milczeniu, każdy
                   pogrążony we własnych myślach, aż Mojsze znowu się odezwał: – Kiedyś panu
                   powiedziałem, że daję sobie radę ze swoimi słabościami, ha? No, sam pan widzi.
                   Już nie mogę wytrzymać bez papierosów. Palę papierosy z jakichś śmieci. Nie
                   chcieliśmy wierzyć w to, co opowiadali przybywający z małych miasteczek. Teraz
                   już wiemy, co przydarzyło się w Lublinie .
                                                    4
                      Samuel podał Mojszemu kilka papierosów i położył mu rękę na ramieniu: –
                   Jeśli kiedyś przyślą panu „zaproszenie na ślub”, proszę mnie od razu powiadomić.
                      Wyschnięty papieros w ustach Mojszego zakołysał się z wdzięcznością: –
                   Mam w panu podporę.
                      – Ja też mam w panu podporę.
                      Było bardzo ciemno. Przez zasłonięte okna gdzieniegdzie przedzierał się blady
                   odblask światła elektrycznego. Zbliżała się godzina policyjna.
                      Spędzili razem wszystkiego dziesięć minut. Samuel pożegnał Mojszego jak
                   ktoś, kto godzinami wyznawał swe grzechy, aż zostały mu one wybaczone.



                   4    Do getta dotarły informacje o likwidacji getta lubelskiego, która rozpoczęła się w noc z 16
                      na 17 marca 1942 r. i trwała do połowy kwietnia. Żydzi zostali wywiezieni przez Niemców
                      do obozu zagłady w Bełżcu.                                         93
   90   91   92   93   94   95   96   97   98   99   100