Page 61 - Centrum Dialogu im. Marka Edelmana w Łodzi - Chava Rosenfarb. Drzewo życia - tom trzeci.
P. 61

ramieniu, jakby chciała jej coś powiedzieć. Estera nie chciała słuchać. Właśnie
                   dowcipkowała z Frejdą. Aż usłyszała przy samym uchu szept Sorki: – Chcę cię
                   o coś zapytać...
                      Estera wstała i po raz pierwszy spojrzała kuzynce w twarz. Z jej oczu wyczytała
                   nowinę, jeszcze zanim Sorka zdążyła otworzyć usta. Objęły się i długo stały tak
                   przytulone. Aż poczuły, że nogi odmawiają im posłuszeństwa i na powrót usiadły
                   na podłodze. W oczach Sorki przez łzy przeświecała prośba, życzenie: – Czy
                   możemy się ukryć u ciebie?
                      Estera przytuliła ją: – Oczywiście... dozorca nigdy nie przychodzi na strych.


                                                    *



                      Mieszkanie przy Lutomierskiej wyglądało jak po pogromie. Paki pościeli,
                   ubrań, garnków i misek leżały w stosach na podłodze. Na czerwonych kołdrach
                   siedziały trzy chore dziewczyny i płonącymi od gorączki oczami przyglądały się
                   krzątaninie. Łóżka były rozłożone, drzwi ciemnej, wielkiej szafy – otwarte. Wśród
                   tych wszystkich gratów kręciła się Rywka, brała coś do ręki i zaraz odkładała.
                   Pakowała w poszwy naczynia i ubrania, po czym wyjmowała je i wkładała inne.
                   Wszystko leciało jej z rąk. Patrzyła na chore dziewczyny, przesuwała wzrokiem
                   po ścianach. Wszystko było inne. Wszystko było skończone. Ręce, nogi, całe jej
                   ciało trzęsło się jak w gorączce. Chore dziewczyny szeptem radziły jej, co robić.
                   Pokazywały, czego zapomniała, co pomyliła. Odpowiadała im miękkim, łagodnym
                   głosem, przytulnym i ciepłym jak gniazdo.
                      Chaim Pończosznik i Sprzedawca Toffi, którego dziewczynki nazywały „dos
                   pintele jid” , znieśli części jednego z łóżek na podwórze i odwieźli je na ręcznym
                            2
                   wózku. Potem przyszli po chore dziewczyny.
                      Najstarsza, Balcia, uparła się, że sama zejdzie po schodach. Dwie inne
                   zniesiono na stołku. Przyszło pomóc jeszcze dwóch mężczyzn z towarzystwa
                   Weohawto lerejacho komojcho . Posadzono dziewczyny na wózku. Najtrudniej
                                             3
                   było przedostać się przez most. Niesiono je po stopniach, a one machały noga-
                   mi, jakby wiosłowały w powietrzu. Kilka razy policjanci zatrzymywali tę osobliwą
                   procesję i pytali, dokąd idą.
                      – Na Czarnieckiego, stawić się – odpowiadał Chaim i droga była wolna.
                   Na górę do kryjówki wchodzili ostrożnie, żeby nie narobić hałasu. Pora była



                   2    Dos pintele (jid.) dosłownie: kropeczka pod literą jud (jeden ze znaków alfabetu hebrajskiego),
                      wyrażenie w jidysz oznaczające zarazem esencję żydowskości.
                   3    „Kochaj bliźniego swego jak siebie samego”, nazwa jednego z tradycyjnych żydowskich stowarzy-
                      szeń samopomocy. Cytat z Księgi Kapłańskiej (Kpł 19.18).           59
   56   57   58   59   60   61   62   63   64   65   66