Page 451 - Centrum Dialogu im. Marka Edelmana w Łodzi - Chava Rosenfarb. Drzewo życia - tom trzeci.
P. 451
– Ahawe … – usłyszała szept, a może tylko jej się zdawało?
6
Rachela podniosła rękopis z kolan przykrytych kołderką Blimele i podała go
Bunimowi: – Nu?
Zaczął czytać gorączkowo, szybko, pomrukując jak nauczyciel, kołysząc
się w rytmie strof. Był to rozdział o zimie i młodym człowieku, którego złapano
w czasie ucieczki z getta i powieszono na placu rybnym. Wiersz opiewał jego
spokojny, dumny marsz poprzez śnieg do szubienicy, a szczególnie ślady, jakie
ten młody człowiek zostawiał za sobą. W utworze wybrzmiewała wolność tej szyi,
na którą nakładano pętlę i jak echo powtarzały się słowa głównego bohatera
poematu – Isroela Nobla: „Nie należę do nikogo, nikogo, nikogo… Wasze jest
tylko ciało, ale nie dusza…!”.
Bunim kołysał się i kiwał nad kolanami Racheli, wspierając się na niej jakby
była pulpitem. Czytał o wiśniowym drzewie, z którego gałęzi wylatuje biała gołębica
niosąc spokój zbolałemu ciału gettowej nocy. Czytał o tej nocy – głębokiej jak
westchnienie, wysokiej jak szloch, poplątanej jak labirynty koszmarów. Ścisnął
dłonie w pięści i opuścił je na kolana Racheli. Nagle głos urwał się. Rozdział był
skończony. Obydwoje niemal nie wiedzieli, jak do tego doszło, ale pocałunek stał
się kropką wieńczącą ostatnie słowo końcowej linijki poematu.
Wydawało jej się, że jego usta są tą aksamitną, czerwoną poduszeczką
w kształcie serduszka, wiszącą na zamarzniętej ścianie, ponakłuwaną szpilkami
i igłami. Pozostawiła wargi na tych poranionych ustach, a dłońmi objęła siwą
głowę i pogładziła drapiące, nieogolone, napuchnięte policzki. Szybko wtuliła się
cała w niego, pozwalając mu wyssać z niej pociechę, której szukał.
Otoczył ją uściskiem swego ciała, ale po chwili wyrwała się i wstała. Pomógł
jej otulić się płaszczem, zawiązać kaptur pod brodą. Przystała na to, że musi
odprowadzić ją do domu.
Szli ulicą jak dwoje ślepców. Trzymał jej dłoń w swojej kieszeni i tak prowadzili
się nawzajem.
– Przyjdzie pani jutro? – zapytał.
*
Ostatnio, kiedy była sama w domu, przyszedł jej do głowy pomysł, aby
wyciągnąć futerko, które Mosze dał jej w prezencie. Siedziałaby sobie w nim
nad książką, którą czytała i ogrzała się. Nie miała jednak odwagi tego zrobić.
Obawiała się myśli, jakie będą ją nachodzić, kiedy otuli się tym ciepłym futrem.
6 Miłość (hebr.). 449