Page 456 - Centrum Dialogu im. Marka Edelmana w Łodzi - Chava Rosenfarb. Drzewo życia - tom trzeci.
P. 456
Powoli wciągała z powrotem na siebie odzież, zakładała płaszcz. Zdarzało
się, że nie odprowadzał jej. Na dworze wszystko topniało, ociekając wodą.
Pod mostem Bunim doganiał ją z otwartym parasolem: – Weź, możesz się
przeziębić.
A nazajutrz rano znów na nią czekał.
*
Porzuciła pracę w glinie. Zajęła się pisaniem krótkich opowiadań i wierszy, ale
z czasem również to zarzuciła. Nie była zadowolona z efektów. Daleko odbiegały
od tego, co chciała osiągnąć i jedynie eksponowały zarówno jej nieporadność,
jak i całe poplątanie, skomplikowanie sytuacji, w której się znajdowała i z której
nie umiała wybrnąć.
Do tej pory myślała, że żyje na dwóch poziomach, w dwóch światach: ze-
wnętrznym i wewnętrznym. W tym zewnętrznym świecie miała jasną świa-
domość, czego chce i dokąd zmierza. Wewnętrzny świat był pogmatwany,
powikłany. Ale Rachela jasno zdawała sobie sprawę z tego zagmatwania
i orientowała się mniej więcej w nastrojach, jakie ono powodowało. Kiedy
znajdowała się w tym świecie, słyszała główny motyw rozbrzmiewającej tam
muzyki i próbowała wypuścić jej tony na zewnątrz, aby ubarwić otaczają-
cy ją świat tą szczególną barwą, która pozwalała jej powiedzieć: to jestem
ja.
Nagle odkryła w sobie trzeci poziom życia, jeszcze głębszy, o którym nie
miała pojęcia. Było tam przeraźliwie ciemno – mroczna kopalnia, w którą kiedyś
zapuszczała się jedynie nocą w czasie snu. Teraz bywała tam również potajem-
nie na jawie. Zastanawiała się, czy rozstanie z Dawidem pozwoliło jej się tam
wślizgnąć i spowodowało, że czuła się tak zdezorientowana – jak owad zaplątany
w gęstą sieć pajęczą, jak tancerka z zawiązanymi oczyma, której niezrozumiały
taniec ktoś wyreżyserował, a ona nie może go kontrolować ani pojąć. Pytała
siebie, czy przyczyną było zniknięcie ojca. W tych mrocznych głębiach widzia-
ła go. Szedł z nią do kooperatywy, aby pobrać racje żywieniowe. Nazywał ją:
„córeczką” i opowiadał jej o swoim życiu. Niczym skrzydłami machał wciąż na
pożegnanie swoimi białymi, arystokratycznymi dłońmi. Tam, w tych mrocznych
głębiach, widziała drzewo, wiśnię okrytą równocześnie kwieciem i śniegiem.
Było lato i zima zarazem. A ona z Dawidem unosili się nad zachwycająco bia-
łymi polami, nad zamrożonymi płachtami spokoju. Nad ich głowami grzmiało,
błyskało się, dźwięczały ostrza sztyletów i ujadały psy. Rachela uczestniczyła
w wiecznej szperze. Biegła, by się ukryć z rodziną, Dawidem, Bunimem. Ktoś ich
gonił w wiecznym pościgu. Pomiędzy nią a Dawidem stał las zasieków z drutu
454 kolczastego. Nauczycielka hebrajskiego, „Karmelka”, pisała na czarnej tablicy,