Page 447 - Centrum Dialogu im. Marka Edelmana w Łodzi - Chava Rosenfarb. Drzewo życia - tom trzeci.
P. 447

Strych zniknął, stał się morzem. Satie łapał ryby, a jego żona suszyła sieci.
                   Dzieci Satiego tarzały się w piachu szukając bursztynów… Satie niewiele wie-
                   dział na temat tradycji żydowskiej. Miał daleko do gminy i mieszkał sam jeden
                   pośród gojów. Ale morze nie opuściło go. Ojciec Satiego, dziadek i pradziadek,
                   zginęli na morzu. Taką siłę ma morze. Było groźnym wrogiem człowieka, często
                   zdradliwym… a tak je kochano… miało w sobie taką siłę przyciągania, że nie
                   można było się od niego oderwać… Chciało się na nim żyć i na nim umrzeć…
                      Szesnastu chłopców kołysało się i płynęło po wzburzonym, potężnym morzu.
                   Nie mogli się od niego oderwać… Chcieli na nim żyć i na nim umrzeć.
                      Rachela jak przez mgłę zauważyła nadejście inspektora Dawidowicza, który
                   z daleka policzył głowy obecnych uczniów i wszedł do „pokoju nauczycielskiego”.
                   Mimo że Rachela dobrze znała tę historię, sama się w nią wciągnęła. Nabiera-
                   ła teraz zupełnie innego wydźwięku, dawała się inaczej odczuć. Tutaj, na tym
                   stryszku, fantazja Racheli zestroiła się z fantazją tych szesnaściorga dzieci.
                      …Był dzień przed Jom Kipur  i Satie miał swoją tradycję żydowską – łapał
                                              4
                   wielką rybę i szedł z nią do miasta, zachodził do synagogi, słuchał jak chazan
                   i chór śpiewają, zjadał rybę po zakończeniu postu… Idzie więc teraz Satie zła-
                   pać rybę… Na wschodzie morze lekko się kołysze, ledwo da się wyczuć jakieś
                   podmuchy, niemal nie słychać jego pomrukiwania. Rozciągnie się leniwie,
                   zastygnie, spiętrzy. Ale łańcuch łódki Satiego ostrzega: „Nie, nie rób tego…”,
                   a i sąsiedzi rybacy mówią: „Nie”. Stary, bosy mężczyzna pokazuje Satiemu
                   mały, czarny punkcik na niebie i mówi: „Z tego rozrasta się chmura… masz
                   żonę i dzieci, Satie”. – „I Boga w niebiosach”, odpowiada Satie. I oto już jest na
                   morzu, a ono kołysze się coraz mocniej. Na niebie wzeszło już słońce, ale jego
                   blask przeniknięty jest wilgocią, takie zapłakane słońce… A Satie wyciąga próżne
                   sieci…
                      …W dach strychu uderzył złowieszczo kawałek papy, którą wiatr oderwał
                   i porwał ze sobą… Klasa kołysze się posępnie, lękliwie, także Rachela kołysze
                   się wraz ze swymi uczniami.
                      Potem nadchodzi burza. Morze rozkołysane, fale sięgają coraz wyżej, wy-
                   żej… Ale oto jest i ryba, Satie musi ją złapać. Ryba jednak zwodzi go i mami…
                   W Satiem wszystko wyrywa się, żeby zawracać, ale ryba wabi go, by płynął
                   dalej, a i wiatr popędza z dziką furią, uderzając niczym rózga i jeszcze bardziej
                   wzburzając morze. A morze buzuje i kipi, tysiąc basów gra w jego trzewiach,
                   a w falach dudni bębnienie kotłów. Serce Satiego wali: „Do domu! Do domu!”.
                   Unosi wiosło. Łódką miotają fale niczym łupinką orzecha, ale w zaślepieniu znów
                   coś go ciągnie dalej w morze… Nagle w falach widzi ciało swej żony, która woła
                   go: „Satie, pomocy!”. Znów kieruje łódkę do powrotu, znów zmaga się z falami.



                   4    Jom Kipur – Dzień Pokuty i Pojednania, jedno z najważniejszych świąt żydowskich, w którym obo-
                      wiązuje zakaz pracy i ścisły post.                                445
   442   443   444   445   446   447   448   449   450   451   452