Page 446 - Centrum Dialogu im. Marka Edelmana w Łodzi - Chava Rosenfarb. Drzewo życia - tom trzeci.
P. 446
Za Frejmanem siedzieli bracia Zającowie, jeden dziesięciolatek, drugi trzy-
nastolatek, a obaj wyglądający na osiemnaście lat. Oni też zostali sami. Z boku
siedział wyrośnięty Zanger, który miał już piętnaście lat, a pod kombinezonem
nosił czyste koszule, zawsze miał w ustach cukierki toffi, a w domu – rodziców.
Obok Zangera siedział dwunastoletni Birman, który pisał ładne wypracowania.
Miał drobną, inteligentną twarzyczkę i niebieskie, chore oczy. Za nim siedział
chłopak o strasznym nazwisku: Tojter . Wyglądał tak, że można było pomyśleć,
1
iż nazwisko, które nosił, jego samego przerażało, ponieważ oczy miał zawsze
pełne strachu i chodził przygarbiony w taki sposób, jakby już oczekiwał śmier-
telnego ciosu. Jego sąsiadem był Samek, który miał kiedyś tatę – profesora
chemii i mamę – baletnicę. Samek mówił po polsku i był z tych, którzy zwątpili
we wszystko.
W klasie było paru chłopaków, bez których obecności na lekcjach nauka nie
szła dobrze. Byli też tacy, których nieobecność sprawiała Racheli przyjemność,
ponieważ albo nie pozwalali się jej skoncentrować, albo już sam ich widok wy-
woływał w niej poczucie, że wszystko, co tutaj robi, jest pozbawione sensu, albo
ich gorzkie, bezczelne, szydercze słowa przytłaczały ją.
Postawiła menażkę w kącie, dzieci nie powinny jej zauważyć. Wstydziła się
tego, że dostaje zupę za ich kształcenie. Zaczęła przechadzać się wzdłuż i wszerz
strychu. Mróz szczypał w palce u rąk. Jakiś czas temu inspektor – nauczyciel
Dawidowicz, załatwił trochę opału i rozpalano w piecyku, ale ostatnio było zimno.
Rachela mocniej owinęła się płaszczem i postawiła kołnierz.
Usłyszała kroki, wiele kroków – lekkie i rytmiczne, ociężałe i zmęczone.
Podeszła do tablicy i czekała, aby przywitać uczniów.
Stryszek opanowany został przez szesnaście ciemnych diabełków. Szesnaście
zmęczonych twarzy rozgorzało blaskiem szesnastu par oczu i to ciepło skierowane
w jej stronę rozgrzało jej ciało. W takim momencie miała pewność, że zawód,
który sobie wybrała, kiedy była jeszcze małą dziewczynką, był najpiękniejszą
profesją pod słońcem. Rozpięła płaszcz i usadowiła się na ławce. Zdjęła ręka-
wiczki, położyła otwartą książkę na kolanach i spojrzała na klasę. Jej ulubieni
uczniowie byli tutaj. Te brudne, umazane smarem twarze miały otwarty, szczery
wyraz. Ich brudne, czarne ręce spoczywały na kolanach.
– Poznamy dzisiaj opowiadanie Pereca Nisim ojfn jam – oświadczyła i uniosła
2
książkę. – W Holandii – zaczęła czytać – w na wpół zatopionym domku, przy
brzegu morza mieszkała pewna niema dusza – żydowski rybak o imieniu Satie…
3
1 Tojter oznacza w jidysz – martwy.
2 Icchak Lejbusz Perec, Nisim ojfn jam (Cuda na morzu), Warszawa 1914.
3 Niema dusza – określenie używane w stosunku do osób nieznających języka hebrajskiego; zazwy-
444 czaj w odniesieniu do kobiet.