Page 43 - Centrum Dialogu im. Marka Edelmana w Łodzi - Chava Rosenfarb. Drzewo życia - tom trzeci.
P. 43
się przy życiu, straciła sens. Nie, nie czuł takiego smutku jak po utracie Suni
czy Jadwigi. To było zupełnie inne uczucie. Wiązało się z tym nieomal religijnym
doznaniem, jakie budziło w nim obcowanie z Krejną. Jej zniknięcie podkopało
fundament jego życia. Świat nie mógł bez Krejny istnieć.
Późnym wieczorem wrócił do mieszkania. Chciał się przygotować do drogi,
stawić się następnego dnia na Czarnieckiego, by wyruszyć na poszukiwanie
rodziny. Zaczął szukać plecaka, chcąc dopakować do niego trochę rzeczy, które
znalazł u siebie w pokoiku. Ale plecak zniknął. Brakowało też kawałka chleba,
który jeszcze miał, kiedy Suter po niego przyszedł. Taka ona była, ta Krejna.
Wybaczył jej to. Zdawało mu się nawet, że czuje dzięki temu jej obecność, jej
urok. Nawet mu się zrobiło lżej na sercu. Nie rozbierając się, położył się do łóżka.
Następnego dnia wstanie wcześnie, umyje się zimną wodą i pójdzie do punktu
zbiorczego.
Rano przyszedł po niego żydowski donosiciel z Kripo, aby zaczął swój pierwszy
dzień pracy. Pan Adam nie słyszał ani słowa z tego, co szpicel do niego mówi.
Nie pojmował, dlaczego zmierza w stronę „czerwonego domku”, podczas gdy
jego serce pędzi na Czarnieckiego. Ale jak tylko przekroczył próg Kripo, zobaczył
posadzkę w szachownicę i ławkę na górnym podeście, gdzie czekali aresztanci,
wszystko w nim zaczęło działać inaczej. Mózg jakby ruszył w odwrotnym kierunku.
Wzrok, słuch, wszystkie zmysły ocknęły się, by przypomnieć mu śmiertelny strach,
który wszystko inne rozbijał w proch. Odejście Krejny przestało się liczyć. Wprost
przeciwnie, dostrzegł w nim rękę losu. Przywiązanie było zgubą. Zniknięcie Krejny
było znakiem, że przed Adamem droga była wolna, gotowa na nowy początek.
Herr Suter nie miał dziś jeszcze instrukcji dla Adama. Zamiast tego żydow-
ski szpicel zapoznał go z doświadczonymi kolegami. Przerobili oni z Adamem
nowy dla niego rozdział księgi getta, pouczający i zajmujący. Przysłuchiwał się
z uwagą. Ważne było, żeby jak najlepiej zapoznał się z dziedziną swej pracy. Ale
praktycznych ani taktycznych rad nie potrzebował. Sam był niezłym strategiem
przyzwyczajonym do systematycznego myślenia. Postanowił pracować dwutorowo:
po pierwsze, przypomni sobie nazwiska łódzkich bogaczy, których znał przed
wojną, i wykryje, czy są w getcie. To będzie jedna lista. Na drugiej będą nazwiska
nieznajomych, o których dzięki swoim kontaktom dowie się, że posiadają ukryte
skarby. Zrobi też trzecią, prywatną listę tych, z którymi miał porachunki.
Tak Adam został szpiclem Kripo i przekształcił się w uprzejmego, miłego
człowieka. Był dobrym słuchaczem, interesował się życiem ludzi, z którymi
nawiązywał znajomość. Chętnie mu się zwierzano. Po jakimś czasie miał nie
tylko listy, ale całą osobistą kartotekę z nazwiskami setek mieszkańców getta,
których śledził jak doświadczony detektyw, by potem przesądzić o ich losie. Była
to gra zapierająca dech. Adam tak się w nią wciągnął, że gdyby obudzono go
w środku nocy i zapytano o jakieś nazwisko z jednej z list, mógłby wyrecytować
całą biografię danej osoby, ze wszystkimi informacjami finansowymi, z dokładnym
bieżącym stanem kasy i aktualnym adresem na dokładkę. 41