Page 42 - Centrum Dialogu im. Marka Edelmana w Łodzi - Chava Rosenfarb. Drzewo życia - tom trzeci.
P. 42

że puste, obce ulice nie wiedziały o tym i nie dowiedzą się. Herr Suter ze swoimi
                 kolegami też nie. Wiedział o tym tylko Samuel. Ale Samuel był głupcem, a poza
                 tym miał w piwnicy radio. Samuela można było ubiec. I tak na Samuela zapadł
                 wyrok wydany nie przez Niemców, a przez Adama Rozenberga.
                   W „czerwonym domku” dwóch strażników zostawiło go i kazało się zamel-
                 dować w pokoju numer cztery. Wbiegł po schodach jak domownik. Herr Suter
                 już na niego czekał i od razu przywołał go do biurka. Ani słowem nie wspomniał
                 o znalezionej przez Adama szkatułce, tylko z miejsca przedstawił mu swoją pro-
                 pozycję: – Będziesz zatrudniony jako mąż zaufania Kripo. – Herr Suter zwracał
                 się do niego na ty i mówił poważnym głosem. – Dostaniesz wszystkie przywileje.
                 List żelazny, legitymację. Ale najpierw musimy zobaczyć, co jesteś wart. Chcemy
                 nazwisk, adresów, gdzie szukać i mieć pewność, że nie stracimy przez ciebie czasu.
                 Stawiaj się codziennie do raportu, a teraz możesz iść do domu. A gutn szabes .
                                                                                14
                   Pan Adam szedł przez wyludnione getto. Była sobota, późno po południu
                 i tylko wysiedlani, obładowani torbami i tobołkami, ciągnęli w kierunku więzie-
                 nia. Adam spieszył do Krejny. W momencie, kiedy poczuł się wolny, zapomniał
                 o swoich przemyśleniach w piwnicy Kripo. Znowu go do niej ciągnęło. Chciał się
                 przed nią poskarżyć, wzbudzić jej współczucie, położyć się do łóżka – spiesząc
                 do niej, wyobrażał sobie, jak się nim opiekuje. Wyraźnie słyszał jej wyzwiska,
                 czuł na sobie jej gniewne, palące spojrzenie, a jednocześnie odczuwał dotyk
                 jej rąk, przemawiających zupełnie innym językiem. To było wspaniałe uczucie
                 tak biec do niej. Sprawiało, że czuł się uroczyście, w euforii. Obiecał sobie, że
                 wynagrodzi jej wszystko, nie da jej głodować, jej dzieciarni też. Wystroi ją, kupi
                 jej sukienki i buty. Dostanie dobre mieszkanie na Marysinie, nie będzie jej bra-
                 kować drewna i węgla na opał. Do wszystkich brudnych prac kogoś zatrudni.
                 Krejna będzie tylko gotować, a nocami będzie z nim sypiać. Nazajutrz wystara
                 się u Sutera, by ją zwolnili.


                                                 *



                   Próg domu przy Piaskowej był zasypany śniegiem. W środku pokoiki wyglądały
                 jak po napadzie. Graty i szmaty porozrzucane. Kuchnia zimna jak lód. Pan Adam
                 wyskoczył na dwór. Chciał biec, uciekać – ale nie mógł się oderwać od tego miej-
                 sca. Godzinami przemierzał ulicę tam i z powrotem. Zapadł zmrok. Zbliżała się
                 godzina policyjna. Adamowi wydawało się, że czeka na przyjście Krejny. Że zaraz
                 pojawi się na rogu razem z dzieciarnią. Nie mógł sobie wyobrazić, że naprawdę
                 odeszła. Bez niej wszystko wydawało się puste. Uporczywa walka, by utrzymać


           40    14    Dobrego szabatu (jid.).
   37   38   39   40   41   42   43   44   45   46   47