Page 38 - Centrum Dialogu im. Marka Edelmana w Łodzi - Chava Rosenfarb. Drzewo życia - tom trzeci.
P. 38

To ich biel zasłaniała światło dnia. Trzy duże biurka ustawione w kształt litery
                 ches  były otwartą stroną zwrócone do wchodzącego, jak rozwarte cęgi czekające
                    7
                 na główkę gwoździa. Za środkowym biurkiem siedział wielki kapłan Kripo, Herr
                 Suter, barczysty, z postawy przypominający karła. Pan Adam ukłonił się w pas
                 i głęboko odetchnął. Na widok Sutera poczuł się raźniej. Lepiej było mieć do
                 czynienia z nim, niż z kimś nieznanym. Suter przynajmniej nie bił.
                   Wielka, żabia twarz Sutera z okrągły nosem w kształcie kartofla była zanu-
                 rzona w stosie papierów. Para oczu, okrągłych jak groszki, patrzyła znad nich
                 na Adama jakby go nie poznając, jak się patrzy na przedmiot. Pan Adam poczuł,
                 że to spojrzenie przywraca cały ból w jego obitym ciele – i odwaga go opuściła.
                 Skurczył się i zachwiał. W tym momencie w pokoju pojawił się drugi Niemiec,
                 ten akurat z dobroduszną, ludzką twarzą. Uśmiechając się do Adama jak stary
                 znajomy, podszedł do bocznego biurka i ruchem ręki zaprosił go, by się zbliżył.
                 Ten uprzejmy człowiek ubrany był po cywilnemu i przemówił w dźwięcznym jidysz,
                 przez który tylko od czasu do czasu przebijał niemiecki.
                   – Dzień dobry, panie Rozenberg, witam – powiedział ciepłym głosem. – Mie-
                 liśmy trudności, by pana odnaleźć. Skąd panu przyszło do głowy zmienić nazwi-
                 sko? – Adam nie był w stanie wydobyć z siebie ani słowa, a Niemiec uprzejmie
                 kontynuował. – Przez całe życie pan pracował, by rozsławić nazwisko Rozenberg,
                 a tu nagle je pan odrzuca? To przecież niegodne, nieuczciwe. Proszę wybaczyć tę
                 uwagę. Zawsze chciałem pana poznać. Nie było przemysłowca w Litzmannstadt...
                 proszę wybaczyć... wówczas jeszcze w Łodzi... który by nie wymawiał pana na-
                 zwiska z nabożeństwem. Ja , z nabożeństwem. So , dziś mam wreszcie okazję
                                        8
                                                           9
                 się panu przedstawić, panie Rozenberg. Wie pan, kim jestem? Nie wie pan? No
                 tak, skąd miałby pan wiedzieć? Wielkie osobistości są wszystkim znane, a same
                 nikogo nie znają. – Uprzejmy człowiek jakby zapomniał w tym miejscu wymienić
                 swoje nazwisko. Zmienił temat monologu. – A jak się panu tu żyje w getcie? Nie-
                 źle? Kluski, twarde i miękkie  pomagają dostosować się do warunków? Niech
                                        10
                 to zostanie między nami: ile pan jeszcze posiada, przyjacielu?
                   – Gar nichts!  – wybełkotał Adam po niemiecku. – Jestem fekaliarzem!
                              11
                   – Jest pan fe...? – przyjacielski mężczyzna śmiał się. – Widzę, że jest pan
                 z tego dumny. Bardzo słusznie. Ja, nobliwe zajęcie... fe... fekaliarz! – Niemiec




                 7    Ches lub chet, ósma litera alfabetu hebrajskiego, podobna kształtem do U.
                 8    Tak (niem.).
                 9    Więc (niem.).
                 10   Kluski (jid. lokszn) – w slangu czarnego rynku – dolary. Twarde to złote monety dolarowe, mięk-
                   kie – papierowe.
           36    11   Absolutnie nic (niem.).
   33   34   35   36   37   38   39   40   41   42   43