Page 350 - Centrum Dialogu im. Marka Edelmana w Łodzi - Chava Rosenfarb. Drzewo życia - tom trzeci.
P. 350

Szarpali go i popychali: – Jałmużna ratuje od śmierci! Jałmużna ratuje od śmierci!
                 – Nie rozumiał, co krzyczą. Wydawało mu się, jakby prowadzili go na jego własny
                 pogrzeb, szli mu pokazać, gdzie znajduje się jego grób. Tak towarzyszyli mu aż do
                 wejścia na cmentarz, gdzie, obrzuciwszy go przekleństwami, powoli ustępowali.
                   Wówczas pojął ciszę tego miejsca. Pod starymi macewami zalegały cienie.
                 Drzewa i trawy kołysały się. Wysokie zioła przysłaniały kamienne płyty nagrobne,
                 rosły pomiędzy czarnymi sztachetkami ogrodzeń. Wierzby chyliły się ku ziemi
                 długimi jak włosy gałęziami. Cmentarz był pięknym, nieskalanym parkiem. Ostat-
                 nie światło dnia błyszczało na liściach. Wieczorne cienie rozpościerały się pod
                 stopami Adama. Każdy krok budził ciszę, która tu panowała. Adamowi wydawało
                 się, że pod każdym drzewem, każdym nagrobkiem czai się cień, który za chwilę
                 wyskoczy i położy zimne ręce na jego ustach – tym razem na dobre. Serce rze-
                 czywiście przestanie mu bić. Ale ku swemu wielkiemu zdumieniu stwierdził w tej
                 właśnie chwili, że ucisk na sercu zniknął.
                   Poszedł na nową część cmentarza . Tu kończył się park. Nie było drzew ani
                                                5
                 traw. Setki glinianych pagórków ceglastej barwy pokrywało świeżo rozkopane
                 pole. Gdzieniegdzie przy którymś z pagórków stała jakaś postać. Do uszu Adama
                 dochodził płacz.
                   Szedł pomiędzy pagórkami jak oczarowany. Błądził bez celu po ścieżkach,
                 gubił się jak w labiryncie. Tutaj spoczywało martwe getto. Czuł się tak, jakby
                 przyszedł oglądać mieszkanie.
                   Szukanie grobu Samuela nie miało sensu. Należał do niego każdy grób, każdy
                 przemawiał do Adama: – Ty też tu trafisz, jeśli nie podpadniesz pod wysiedlenie!
                 Możesz być zdrowy, możesz nawet pracować dla Kripo! – Tak mówił Samuel,
                 a Adam się z nim zgadzał. Gdzieś przecież czytał, że gdy ludziom brakuje jasnego
                 obrazu czy marzenia na temat przyszłości, znaczy to, że wkrótce umrą. Dotyczyło
                 to akurat Adama, który ostatnio przestał myśleć o powojniu. Okaże się więc, że
                 wcale nie pokonał Samuela. Że wyjdą po równo, zero-zero, remis. Jedyna różnica
                 polegała na tym, że Samuel miał dwie córki, które go tu odprowadziły.
                   Przyszedł mu na myśl syn Mietek. Wyobraził sobie, co by było, gdyby miał
                 teraz przy sobie Mietka, razem by mieszkali, razem jedli. Potem pomyślał o Suni
                 i zastanawiał się, które z nich chętniej widziałby przy sobie. Z Sunią wszystko
                 byłoby proste. Przeczysta wierność, bezwarunkowa, bez zobowiązań. Z Mietkiem
                 musiałoby być inaczej. Nawet jeżeli prowadziliby tak idylliczne życie, jak malo-
                 wała je wyobraźnia, pozostałyby mieszane uczucia, grymasy, nieporozumienia
                 i obowiązki. A przecież nie miał wątpliwości, że wybrałby Mietka, że tylko Mietek
                 mógłby wypełnić wielką pustkę i załagodzić strach przez nią rzucany.



                 5    Pole gettowe na terenie cmentarza żydowskiego znajdowało się w południowo-wschodniej części
                   nekropolii. Tam w czasie II wojny światowej zostało pochowanych w równomiernie wyznaczonych
          348      kwaterach ponad 43 tys. Żydów.
   345   346   347   348   349   350   351   352   353   354   355