Page 354 - Centrum Dialogu im. Marka Edelmana w Łodzi - Chava Rosenfarb. Drzewo życia - tom trzeci.
P. 354
jeszcze atrakcyjniejszą. Gdy Adam ją dostrzegł, rozbawienie zniknęło z jego oczu.
Stał się poważny i spięty. Także Sabinka wyglądała poważnie. Podała mu rękę,
a on wyczytał z jej twarzy rodzaj niepokoju graniczącego ze strachem.
Wpadli w tłum. Przepychali się naprzód, nie zamieniając nawet słowa. Tuliła
się, Adam czuł krągłości jej ciała. W końcu dostali się do sali i zajęli miejsca.
Spoglądali na siebie z ukosa, w milczeniu, i od czasu do czasu wymieniali nie-
pewne uśmiechy. Wkrótce zrobiło się ciemno. Publiczność ucichła i z zapartym
tchem podążała wzrokiem za kurtyną, która podnosiła się ponad sceną obitą
czerwonymi deskami. Jedyną dekoracją był rysunek schodów, które miały sym-
bolizować most i getto. Dyktowa ścianka drżała pośrodku sceny. Otworzyły się
w niej drzwiczki, przez które wyskoczyła grupa młodzieży ubranej w chałaciki,
czapki i cicit . Wykonali taniec chasydzki. Kapela z przodu sceny grała na
10
chasydzką nutę. Publiczność podśpiewywała i klaskała. Gdy tylko skończyli,
wybuchła owacja: – Bis! Bis!
Młodzież, wśród niej głównie dziewczęta przebrane za młodych chasydów,
powtórzyła taniec, chociaż wyraźnie było widać, że nogi odmawiają posłuszeństwa.
Gdy tańczyli, zapatrzona publiczność mogła dostrzec, że głowa Prezesa przechyla
się w stronę kapelmistrza. Przez rzędy przeszedł szept: – Podał mu karteczkę…
– Dał mu talon.
– Wszyscy tancerze spędzą tydzień w domu wypoczynkowym.
Tancerzom zaczęły się plątać nogi. Oczy mieli zwrócone ku dwóm głowom
– kapelmistrza i Prezesa. Publiczność wybaczała im błędy popełniane w tańcu.
Aplauz znów był głośny.
Potem przedstawiono skecz, który wyśmiewał Wydział Kuchni i przedstawiał
pożałowania godny obraz wydawania zup. Publiczność tarzała się ze śmiechu, gło-
śno tupiąc, klaszcząc po każdym udanym dowcipie. Drugi skecz dotyczył romansu
fekaliarza i dziewczyny pracującej w resorcie nabiałowym, gdzie przywraca się
zdatność zepsutym produktom mlecznym. Potem jakiś chłopiec odśpiewał satyrę
ośmieszającą kierowników najważniejszych zakładów pracy, a inny rymowane
portrety szych, podczas gdy publiczność miała zgadnąć, o kogo chodzi. Podczas
finału wystąpił chór, a wspólny śpiew artystów i publiczności był tak fascynujący,
że na końcu zapomniano o brawach.
Adam zdawał sobie sprawę z jakości tej „sztuki”. Ale czuł się poruszony: śmiał
się, gdy inni się śmiali, bił brawo wraz z innymi, i przysłuchiwał się niezrozumia-
łym, wesołym czy smutnym piosenkom z wyraźnym sentymentem. Widocznie
dziewczyna obok niego wzruszyła i odmieniła jego serce.
Gdy tylko zapaliło się światło, znów zaczęto się przepychać. Tym razem na
zewnątrz. Adam pochwycił Sabinkę za ramię i wskoczył z nią pomiędzy ludzi. I oto
10 Cicit – plecione z nitek frędzle przymocowywane – zgodnie z nakazem biblijnym – w czterech
352 rogach tałesu (chusty modlitewnej). Tu autorka podkreśla tradycyjny wygląd tancerzy.