Page 355 - Centrum Dialogu im. Marka Edelmana w Łodzi - Chava Rosenfarb. Drzewo życia - tom trzeci.
P. 355

nagle znalazł się z nią tuż przy samym Prezesie. Usłyszał, jak ktoś za nim mówi:
                   – Wiecie ludzie, co zapisał tym aktorom? Cukierki im zapisał! – Adam poczuł na
                   sobie wzrok Prezesa. Widać było wyraźnie, że Rumkowski szuka w pamięci twarzy,
                   którą ma przed sobą. W końcu podniósł siwe brwi, zmarszczył czoło i przepchnął
                   się do Adama, pomagając sobie laską: – Jak się nazywasz? – zapytał go. Adam
                   zdradził swoje nazwisko, a Rumkowski przyłożył dłoń do ucha: – Jak?
                      – Adam Rozenberg. Znamy się dobrze, panie Rumkowski. Sprzed wojny.
                      Prezes odchylił się do tyłu: – To ty jeszcze żyjesz? – zawołał.
                      – Żyję i mam się dobrze, panie Prezesie! – Adam zaśmiał się. Ukłonił się
                   z wielką gracją i przedstawił Sabinkę: – A to jest panna Sabina.
                      Oczy Starego rozszerzyły się na widok dziewczyny. Z wielkiego zdumienia za-
                   niósł się kaszlem i zaczął uderzać laską o podłogę: – Ty! Ty! – charczał pomiędzy
                   jednym kaszlnięciem a drugim.
                      – Znacie się państwo? – ucieszył się Adam. – Jaki ten świat mały! – Grzecznie
                   skinął głową do Prezesa i obejmując Sabinkę wokół talii skierował się do wyjścia.
                      Adam szedł z Sabinką w kierunku swojego domu. Był zniecierpliwiony podwój-
                   nym głodem, który go ogarniał. Tymczasem jego umysł ukuł nową teorię filozoficz-
                   ną: gdy spotykasz się z ludźmi, dzieją się różne rzeczy. Dziękował samemu sobie
                   za spryt i głodnymi oczami pożerał po kawałku szyję Sabinki i królewski wieniec
                   z warkoczy na jej głowie. Coś do niego mówiła, opowiadała o sobie. Tak, chodzi
                   prostą drogą, mówiła. Nie lubi przystanków. Nie jest niewinnym dziewczęciem,
                   na jakie może wygląda. Zapewnił ją, że uwielbia niewinne dziewczęta, które nie
                   są wcale niewinne. Powiedziała: – Specjalnie pana wybrałam…
                      Roześmiał się: – To ja cię wybrałem, głuptasie.
                      Przygotowali uroczystą, nastrojową kolację i Adam znalazł okazję, by nasycić
                   też swój drugi głód. Wieczorem, gdy spodziewał się, że Sabinka sobie pójdzie,
                   odezwała się ku jego zdumieniu:
                      – Chcę z tobą zostać, będzie weselej.
                      Brzmiało to tak, jakby w jego głowie rozdzwoniły się dzwony. Widział przed
                   sobą Sunię – dostojną, wierną, z ludzką twarzą.
                      Przed zaśnięciem Sabinka opowiedziała mu o swoich doświadczeniach z dni
                   i nocy getta. Przez półtora roku pracowała w Sonderkommando – zakończyła
                   swoją biografię – ale wyrzucono ją stamtąd, ponieważ kradła strychninę, vigantol,
                   glukozę i koraminę dla syjonistów. Jedyny z całego rzędu kierowników i policjantów,
                   którego naprawdę kochała, był właśnie syjonistą, nazywał się Samuel Cukerman.
                   Był jej prawdziwym ukochanym i już chciała opowiedzieć mu więcej, gdy Adam
                   jej przerwał. Kazał jej się ubrać, wracać do siebie i więcej mu się nie pokazywać.
                      Nazajutrz zatrzymał się przed resortem, żeby ją przeprosić. Poprzedniego
                   wieczora zapomniał, że wszystko, co miało jakiekolwiek znaczenie, działo się
                   tu i teraz, że także Sabinka wcześniej nie istniała, że i Rumkowski i Samuel to
                   nieistotna przeszłość, a fakt, że przypadła mu w spadku, oznaczał jego triumf
                   nad nimi.                                                            353
   350   351   352   353   354   355   356   357   358   359   360