Page 346 - Centrum Dialogu im. Marka Edelmana w Łodzi - Chava Rosenfarb. Drzewo życia - tom trzeci.
P. 346

samotność nawet wówczas, gdy spędzał noc z kobietą. Kobieca wierność, ku-
                 piona za pomocą mąki, cukru albo kawałka chleba, swoją sztucznością budziła
                 tęsknotę za tym, czego kupić nie można. Nawet ta, którą odkarmił i dzięki je-
                 dzeniu zaokrąglił, aby zaspokajała jego fizyczne apetyty – jak rzeźbiarz nadaje
                 kształt statui – nie potrafiła tego pragnienia uciszyć. Tęsknił za ciepłym światłem
                 w ślepiach Suni.
                   Stracił też zainteresowanie rzeczami, które kiedyś często zajmowały jego
                 uwagę. Zbierał obce waluty, „twarde” i „miękkie”, trochę biżuterii, jaka została
                 w rękach szych – którą wydobyć można było za pudełka tabaki czy herbatę
                 – a zwłaszcza ozdobne drejdle , którymi Adam lubił się bawić, czyniąc kogoś
                                           1
                 uboższym, a siebie bogatszym. Szychy niechętnie pozbywały się swoich skarbów.
                 A jednak, chociaż zaznał już głodu, posiadanie pieniędzy straciło dawne zna-
                 czenie. Oznaczało sytość, nic więcej. Największym skarbem był dla niego teraz
                 dzień pozbawiony zmartwień i wewnętrzny spokój. Troska o przyszłość zdawała
                 się głupotą. Najdalszą przyszłość stanowił jutrzejszy poranek. Z takim pojęciem
                 czasu posiadanie skarbów niewiele znaczyło. Oczywiście myślał o końcu wojny,
                 który przecież kiedyś nadejdzie, był pewien, że go dożyje. Jak każdy praktyczny
                 kripowiec trzymał w domu kobiecy strój z peruką, w który planował się przebrać,
                 gdyby grunt zaczął palić mu się pod nogami. I wiedział, że droga poprowadzi
                 go do Szwajcarii. To były jednak plany rozsądku. Nie mieściły się w wyobraźni.
                 Wniosek był jeden, że człowiek żyje teraz, nie wcześniej, nie później. Dlatego był
                 w takim złym nastroju. Aktualna chwila była pusta – jak opróżniony skarbiec.
                   Adam pilnie potrzebował przyjaciela – psa – nie czekając na koniec wojny.
                 Jednak ten pies Suter nie chciał nawet o tym słyszeć. Wyjaśnił mu spokojnie, że
                 psa nie da się utrzymać zamkniętego w getcie, jak trzyma się Żydów. Nie będzie
                 się liczył z drutami, może też przenosić bakterie. Adam kiwał głową zrezygnowany.
                 Suter nie miał pojęcia o psiej naturze.
                   Pozostało mu urabiać po kryjomu młodzieńca z SS. Adam liczył na jego zro-
                 zumienie. I zrozumiał. Powiedział „Jawohl”, a Adam prawie nie uwierzył własnym
                 uszom. Był gotów upaść przed SS-manem na twarz. SS-man uśmiechnął się
                 figlarnie i powiedział: „Morgen früh” .
                                               2
                   Morgen früh wydawał się odległy. Adam nie mógł się go doczekać. Ale do-
                 czekał. Wybiegł naprzeciw młodzieńca z zapartym tchem i zamglonymi oczami.
                 Ów położył przyjacielsko dłoń na barku Adama:
                   – Nie powiedziałeś mi, jakiego chcesz psa, „Psiarzu”.
                   Jakimż Adam czuł się głupcem! Skąd młodzian mógł wiedzieć, że chodzi



                 1    Drejdl – ozdobny czworoboczny bączek z hebrajskimi literami, który jest związany ze świętem Cha-
                   nuki i służy do hazardowej gry na monety, cukierki, itp. Czasem wykonywano je z droższych mate-
                   riałów, np. srebra albo szlachetnych kamieni.
          344    2    Jutro rano (niem).
   341   342   343   344   345   346   347   348   349   350   351