Page 269 - Centrum Dialogu im. Marka Edelmana w Łodzi - Chava Rosenfarb. Drzewo życia - tom trzeci.
P. 269
Najlepszym wyjściem byłoby zrobienie wokół siebie zamieszania, otoczenie
się silnymi, pewnymi ludźmi, zapominając, że ich siła i pewność biorą się z jego
własnego nadania. Zwołał kierowników i komisarzy, rzekomo na naradę, a tak
naprawdę, aby odnaleźć w ich twarzach zapewnienie, że jeszcze nie wszystko
stracone, że mylił się w swoich przemyśleniach. I jakże przykro mu się zrobiło,
gdy siedzieli wpatrzeni w niego, próbując czytać w nim jak w Talmudzie. Wydawali
się bardziej szczerzy w swoich wiernopoddańczych wypowiedziach. Schlebiali
mu, jak schlebia się ojcu, słuchali, jak słucha się mądrzejszego, a każdy ich gest
wyrażał nadzieję, że wyprowadzi ich na prostą, uratuje. Po tych spotkaniach czuł
się jeszcze bardziej rozbity, przywalony ciężarem.
Brat Josef przyszedł z wizytą i czekał w jadalni. Klara spędziła z nim trochę
czasu i starała się podtrzymać rozmowę, dopóki nie zjawi się mąż. Lubili się, ale
przebywanie w cztery oczy sprawiało im pewną trudność. Rozmowa się nie kleiła.
Byli sztywni, uśmiechali się z zakłopotaniem i rozmawiali o pogodzie.
Prezes wszedł do domu pochylony, małomówny. Srebrnobiałe, rozczochrane
włosy sterczały spod kapelusza jak korona cierniowa. Ostatnio brał ze sobą
laskę, gdy zaś wracał do domu, stukał nią kilkakrotnie o podłogę, aby dać znać
domownikom, że już jest.
Klara i Josef wyszli mu naprzeciw. Nawet na nich nie spojrzał. Podszedł do
zastawionego stołu i usiadł na honorowym miejscu. Żona i brat zajęli miejsca
po obu jego stronach. Posiłek odbył się w całkowitej ciszy. Po twarzy Prezesa
nietrudno było zgadnąć, że żadne słowo, które padłoby podczas jedzenia, nie
uspokoiłoby go, ale jeszcze bardziej rozsierdziło. Gdy w końcu zjedli, a Klara
opuściła pokój, Prezes spojrzał na brata, jakby prosił go o kilka słów, lecz jed-
nocześnie bał się tego, co powie.
Josef odwzajemnił spojrzenie. Należało go wysłuchać. Rumkowski zapytał:
– Słyszałeś ostatni komunikat?
Josef pokiwał głową: – „Świt” po raz drugi donosił… Wszystkie łódzkie trans-
2
porty poszły do Chełmna… Tam ich załatwiono.
Prezes od razu poczuł ucisk na żołądku. Przywołał służącą i kazał podać
herbatę. Bracia zamieszali w szklankach, dzwoniąc łyżeczkami.
– Josefie – mruknął Mordechaj Chaim. – Moloch wciąż jest nienasycony…
– Przełknął szybko parzącą herbatę. – Jakby co… – Zaniósł się kaszlem i nie
dokończył zdania.
Nocą Rumkowski nie mógł spać. Długie godziny leżał z otwartymi oczami.
Latem, gdy nie spał, mógł przynajmniej spoglądać w niebo i czasem dojrzeć kilka
gwiazd lub przepływający księżyc. Cieszył się, że nie potrzebuje snu. Uważał to
za błogosławieństwo – pod koniec życia, gdy pozostało niewiele czasu, człowiek
2 Świt – polska rozgłośnia radiowa nadająca w latach okupacji niemieckiej z Londynu, lecz przed-
stawiająca się jako radiostacja warszawska. 267