Page 254 - Centrum Dialogu im. Marka Edelmana w Łodzi - Chava Rosenfarb. Drzewo życia - tom trzeci.
P. 254
mi powiedzieć, czy faktycznie mydło można zrobić z… z… Myślę tak w ogóle,
drogi doktorze… Odstawiłem dziewięć genialnych główek. Oczywiście Bóg jest
litościwy, a cała dziatwa z domu rebego nie ma pokrzepienia, aby codziennie
studiować pisma… – łzy wraz z deszczem obmywały jego pożółkłą twarz. – Jest
dobrze, kochany doktorze – skubał wyliniałą bródkę. – Już nie może być lepiej.
Co to za różnica, jak przychodzi Mesjasz? Żyjemy w nowoczesnych czasach, więc
przecież nie może przybyć na białym koniu. Rolwaga, ciężarówka – niechaj będzie,
bombowiec – niech będzie. Nawet Mesjasz musi iść z duchem czasu. – Chwycił
mnie za rękaw i przycisnął do ściany. Prawdę mówiąc, nie potrafiłem się zdecy-
dować, czy on jest normalny, czy też oszalał. – Pamięta pan suterenę? – zapytał
mnie. Tam mieszkałem. Gdzie mieszkam teraz, chce pan zapytać? Mieszkam
w niebie. Co pan myśli, że moje „rozkosze dla serca” są robione z gettowego
cukru? Broń Boże. W niebie moje dzieci czytają fragmenty Tory, a ja tutaj stoję
nad garnkiem i mieszam bożą słodycz, która sypie się z ich nigunu . Rozumie
7
pan? Z tego robię „rozkosz dla serca”. Ale co to ja chciałem powiedzieć? Chciałem
powiedzieć, że Bóg przegrał wojnę z szatanem. Skąd o tym wiem, pyta pan? Po
prostu. Gdyby nie przegrał, miałbym tu żonę i dzieciaki, i nie byłoby tego całego
korowodu. – W tym momencie ponownie złapał mnie za rękaw: – Musi pan ra-
tować człowieka, kochany panie. Może pana posłucha, bo moje gadanie nic nie
pomaga. Nie odpowiada mi. Już cztery tygodnie jak nie odzywa się ani słowem…
To człowiek, który jest bardzo chory od złamanego serca… Stracił żonę i dwójkę
dzieci. Oczywiście to było wszystko, co posiadał, ale jeśli Bóg przeprowadził do
życia… jeśli tak chce… Tak, Najwyższy jest czasami wielkim uparciuchem. Jak
już czegoś chce, to koniec. – Pozwoliłem, aby mały Żyd poprowadził mnie przez
dobrze znane podwórko. Minąłem naszą działkę, gdzie przesiadywała mama
owinięta w białą chustę i robiła na drutach. Człowieczek wisiał na moim ramieniu,
co powodowało, że utykałem jeszcze mocniej. Mówił do mnie: – Na przykład,
doktorze, z panem się dobrze rozumiem. To znaczy, kupił pan u mnie toffi, coś
wymieniliśmy – pan mi coś daje, ja panu coś daję… Zawiązujemy więź. Ale to
wariactwo w nim pozrywało wszystkie więzi. A to grzech… – wciąż jeszcze nie
byłem pewien, czy ten mały Żyd jest przy zdrowych zmysłach.
Doprowadził mnie do chałupy Berkowicza. Okiennice były zamknięte, drzwi
otwarte. – Niech pan wejdzie, niech pan wejdzie – mały człowieczek popychał mnie.
Wszedłem w ciemność. Gdy moje oczy przyzwyczaiły się do niej, w drugim
pokoju, na dziecięcym łóżeczku, zauważyłem zwinięte ciało. Zawołałem go, nie
wiedząc właściwie, co mam mu powiedzieć. Ciało nie poruszyło się. Powiedzia-
łem: – To ja, doktor Lewin.
Na to on poderwał się z łóżka i rzucił na mnie z pięściami: – Wynocha z mojego
domu! – ryczał. – Ty wyrzutku, ty zwyrodnialcu! Przecież szliście razem z wozami…
252 7 Nigun – rytmiczna melodia bez słów, jej nucenie ma pomóc w mistycznym uniesieniu.