Page 258 - Centrum Dialogu im. Marka Edelmana w Łodzi - Chava Rosenfarb. Drzewo życia - tom trzeci.
P. 258
nikt nie będzie wiedział, że żyłem. A tak, jeśli świat będzie dalej istniał i ludzie
znajdą ten mój portret, to zobaczą, jak sobie tu stoję, i będą wiedzieć, że żyłem.
Obraz przedstawiał plac Kościelny jesienią. Opadające liście kasztanowców,
szare pasy drutów, fragment mostu, jasnoszara skrzynka i na niej on – śpiewak
otoczony wianuszkiem słuchaczy. Śpiewak w czarnej kapocie, z kapelusikiem
na bakier, uśmiechał się z obrazu parą czarnych jak węgiel, szelmowskich oczu.
Dziunia wyjaśniła śpiewakowi, że w rękach Gutmana obraz ma więcej szans,
aby przetrwać wojnę, że przede wszystkim i tak musi wyschnąć jak należy, a po-
nadto trzeba go pokryć werniksem. A poza tym obraz trochę należy również do
Gutmana.
Słuchając jej słów, Szijele przytakiwał, lecz nic go nie interesowało. Położył
dwumarkówkę na stole: – Twoje szczęście, że na zewnątrz pada – zwrócił się
do Gutmana. – Jutro, daj Boże, przyjdę zabrać mój obraz.
Wybiegł, a oni we trójkę zasiedli do stołu, aby przed spaniem wypić szklankę
gorącej wody z sacharyną. Pili w milczeniu. Oczy Dziuni obserwowały pokój. Pod
ścianami stały obrazy Gutmana: martwe natury, portrety fekaliarzy, porzuconych
dzieci, starców, również niedokończony portret jej matki Matyldy. Dziunia nie-
nawidziła tych obrazów. Nienawidziła tego mieszkania. Pomiędzy ścianami żyły
tutaj duchy tych, którzy odeszli: matki Michała, nauczyciela Szafrana i jego żony,
a zwłaszcza Nadzi i jej dziecka. Dziunia marzyła o mieszkaniu, które byłoby tak
nowe jak miłość pomiędzy nią i Michałem. Jednak takiego kąta w getcie nie było.
Wszystkie wolne mieszkania były pełne duchów ludzi, którzy jeszcze niedawno
tam mieszkali. Może i pogodziłaby się z tym mieszkaniem, które w końcu było
domem Michała, jeśli mogłaby mieszkać w nim sama z nim albo gdyby atmosfera
pomiędzy oboma mężczyznami nie była taka napięta.
Pochwyciła spojrzenie Gutmana. Patrzył na nią badawczo i wydawało się, że
dokładnie czyta jej w myślach. Zrobił grymas, który miał być uśmiechem, i odezwał
się: – Już niedługo uwolnisz się ode mnie. – Chciała zaprzeczyć, ale położył dłoń
na jej ramieniu: – Nie zaprzeczaj. – I pochylając głowę nad szklanką wody, dodał
ciszej: – Ja też mogłem mieć dom… Mogłem wziąć kobietę… – w tym momencie
jego głos zabarwił się goryczą. – Ale ja nie jestem tchórzliwy jak struś. Biłem
się przeciw Dollfussowi w Wiedniu, przeciw Franko w Hiszpanii… Wyrwano
9
10
mi broń z ręki… więc biję się z pędzlem w dłoni. Oczywiście nie możecie tego
pojąć. Dobrze widzę, jak na mnie patrzycie… Dla was malowanie to dziecinna
zabawa… sposób ucieczki… Ale zobaczycie… że z mojej zabawy coś pozosta-
nie. Walczę… Tak, tworzę to, czego nie zdołał sam Bóg – piękno na śmietniku…
9 Engelbert Dollfuss (1892–1934) – kanclerz Austrii autorytarnie rządzący krajem, zamordowany
w 1934 r.
10 Generał Francisco Franco (1892–1975) – hiszpański dyktator wojskowy, przywódca antyrepubli-
256 kańskiego przewrotu, który sam nazywał krucjatą przeciwko komunizmowi.