Page 171 - Centrum Dialogu im. Marka Edelmana w Łodzi - Chava Rosenfarb. Drzewo życia - tom trzeci.
P. 171

na zdjęcie znanej twarzy. W taki sposób również Szejna Pesia pewnego razu
                   znalazła rubaszkę Walentina. Nietrudno było ją rozpoznać. Walentino rzadko ją
                   zdejmował. Miała wyblakły liliowobrązowy kolor i jego rozmiar. Na świecie nikt
                   inny nie miał takiej rubaszki. Innym razem znalazła w kieszeni na piersi przypinkę
                   z fotografią bundowskiego przywódcy Isroela Lichtensztejna  – taką samą, jaką
                                                                     4
                   nosili jej synowie i Icie Meir. A kiedyś wymacała w kieszeni długiego, kobiecego
                   żakietu zdjęcie Ślepego Henecha, wuja Iciego Meira. Szejna Pesia złapała foto-
                   grafię, po czym wraz z dwoma dziecięcymi ubrankami, które przygotowała do
                   przeszmuglowania dla swoich wnuków, szybko wetknęła pod sukienkę na piersi.
                   W domu ukryła fotografię w szafie, nic o tym nikomu nie mówiąc. Wiedziała coś,
                   czego nie powinny wiedzieć jej dzieci, czego nie powinno wiedzieć getto.
                      Tutaj, w resorcie, nie rządziła Szejna Pesia, tu prym wiodła Rejzl. Głowa Szejny
                   Pesi w ogóle rzadko kiedy pracowała. Myślami była przy Iciem Meirze, swoim
                   mężu. Tutaj właśnie ją odszukał, tu spotkał się z nią twarzą w twarz. I nigdzie
                   nie widziała go tak wyraźnie przed sobą jak tutaj. Mówił do niej o ważnych,
                   a przecież dziwacznych rzeczach. Słuchała jego peror. Patrzyła, jak podnosi
                   zaciśniętą pięść: – Szejno Pesiu – mówił – dlaczego przemilczasz tę rzecz przed
                   dziećmi? Dlaczego nie rozgłosisz tego po całym getcie? Co tu jest jeszcze do
                   ocalenia? Jesteśmy już skazani, Szejno Pesiu. Resorty nie pomogą. Rumkowski
                   nie pomoże. Wszyscy Żydzi pójdą, prędzej czy później. Więc jeśli tak… jeśli tak…
                   to należy walczyć, moja żono…
                      Kłóciła się z nim. On zawsze był w gorącej wodzie kąpany. Jak mógł powie-
                   dzieć, że jej synowie pójdą? No i co z tego, że są wychudzeni? Są zahartowani.
                   Wytrzymają. – Głupcem jesteś, Icie Meirze – odpowiadała mu – popatrz na ludzi.
                   Wielcy mi bojowcy! Przecież getto ledwo zipie. Największa walka to walka o to,
                   aby pokonać kilka schodów. A wracając do tematu – Icie Meirze, dlaczego tego
                   nie dostrzegasz? Gdyby się rzucić na Niemca, to dopiero będzie się prawdziwie
                   przegranym. Co robić? Przerwać druty? Uciec? Dokąd?
                      Icie Meir wyciągał ku niej zaciśnięte pięści: – Broń, Szejno Pesiu, getto musi
                   zdobyć broń!
                      Więc powiedziała mu prosto w oczy: – Zwariowałeś czy co? Jak zdobędziesz
                   broń? Drogą powietrzną? Nie pamiętasz, że domy wokół getta są rozebrane ,
                                                                                    5
                   że jeszcze nikt żywy stąd się nie wydostał? Mało to szubienic już postawiono na
                   placu rybnym? A jak już by się i kto wydostał, to Polacy bez mrugnięcia okiem
                   wydadzą go Niemcom.



                   4    Izrael Lichtenstein (1883–1933), działacz społeczny i polityczny, pedagog, redaktor pism żydow-
                      skich. Był jednym z przywódców żydowskiej partii socjalistycznej Bund. Przez wiele lat łódzki radny.
                      Zmarł podczas pobytu w USA jako delegat Bundu. Jego pogrzeb w Łodzi zgromadził tysiące łodzian.
                   5    Wkrótce po zamknięciu getta Niemcy (rękoma Żydów z getta) zaczęli wyburzać budynki pomiędzy
                      ul. Północną i Podrzeczną, tworząc pas oddzielający getto od części aryjskiej.  169
   166   167   168   169   170   171   172   173   174   175   176