Page 154 - Centrum Dialogu im. Marka Edelmana w Łodzi - Chava Rosenfarb. Drzewo życia - tom trzeci.
P. 154
Matylda Cukerman mieszała filiżankę grubo mielonej kawy z cukrem i nie
przerywając wyjadania go, przyjmowała gościa. – Czekamy na nowe racje – po-
wiedziała z łyżeczką przy ustach. – Tymczasem człowiek raduje serce tym, co
może. – Grubo mielona kawa zgrzytała pod jej zębami. – Dobrze pani wygląda,
panno Diamant – uśmiechnęła się i oblizała z warg resztki cukru, które wypadły
jej z ust. – Miło z pani strony, że pani przyszła. Wie pani, że zmniejszono porcje
chleba? Kawa z cukrem – wskazała filiżankę w swojej dłoni – trochę zapycha. Ale
czy istnieje taka rzecz, która może zastąpić chleb? – Panna Diamant zapytała ją,
co słychać u Samuela, a ona, nieustannie przeżuwając, pokręciła głową. – Nie ma
sposobu, aby postawić go na nogi… A do tego jeszcze te upały. Chodzi do resortu.
– A Bella, gdzie ona jest?
Matylda wzruszyła ramionami: – A gdzie ma być? Na balkonie, mieszka na
zewnątrz.
Matylda już nie była gruba. Jej cienka suknia z wielkim dekoltem i niebieski-
mi rękawami ukazywała sporo skóry, luźnej, pomarszczonej i suchej – rodzaj
pożółkłej draperii na drobnym, niskim szkielecie. Wzięła nauczycielkę pod ramię
i poprowadziła do pokoju dziewcząt. Rozkasłała się. Kilka ziarenek kawy utkwiło
jej w gardle, gdy dodała szeptem: – Siedzi na balkonie od powrotu z pracy aż
do pójścia spać. – Zagryzła wargi. – Wszystko się rozpadło, panno Diamant…
A ja nie wiem, jak to utrzymać w kupie… – Podniosła filiżankę do twarzy, jakby
chciała się nią zasłonić.
Bella siedziała na balkonie, opierając głowę o mur. Oczy miała zamknięte. Jej
brzydka twarz była wykrzywiona, ostry nos – cienki i biały, kąciki ust opuszczone.
Wyglądała jakby spała. Panna Diamant chwyciła ją lekko za ramię, a powieki
dziewczyny otworzyły się powoli i ciężko, ujawniając spojrzenie zarazem obojętne
i puste. W otwartych oczach dziewczyny odbiła się twarz nauczycielki, po czym
coś w nich zamigotało: – Panna Diamant? – Brwi nad oczyma ostro uniosły się
w górę. – Dawno pani nie widziałam. – Jej głos brzmiał surowo, sucho.
Panna Diamant pochyliła się ku niej: – Przyszłam zobaczyć, co porabiasz,
moje dziecko.
Bella otrząsnęła się: – Kto posłał po panią, ojciec czy matka?
– Nikt, Bello. Idź, przynieś mi stołek. Posiedzę chwilę z tobą.
Dziewczyna podniosła się leniwie, spoglądając na pannę Diamant z jawną
wrogością. – Zapomniałam wszystko, czego mnie pani uczyła, dobrych manier
też. – Powiedziała z sarkazmem i przyniosła stołek z pokoju. Nauczycielka
usiadła, przygładziła puch swoich włosów nad czołem i wytarła okulary. Bella
stanęła nad nią. – Czemu pani tak się mną interesuje?
Panna Diamant ze wszystkich sił starała się przywołać uśmiech na swojej
pomarszczonej twarzy: – Brakuje mi naszych rozmów… Pamiętasz, jak przybie-
gałaś do mnie?
– Nigdy nie biegałam do pani.
152 – Nie bądź taka uszczypliwa… Co się z tobą dzieje?