Page 105 - Centrum Dialogu im. Marka Edelmana w Łodzi - Chava Rosenfarb. Drzewo życia - tom trzeci.
P. 105
Herr Suter przychylił się do argumentów Adama. Zgodził się z nim. Sam też
odczuwał większą przyjemność z igrania z ofiarami niż z wykończenia ich na
miejscu. To ostatnie było jak połknięcie wyśmienitego kęsa zanim się go przeżuło
i dobrze posmakowało.
Oprócz Adama wstawił się za Cukermanem sam Bałucki Rynek – zarząd getta
z Herr Biebowem na czele. Herr Suter i Herr Biebow byli wprawdzie zaciekłymi
wrogami i do dzisiaj nie potrafili dojść do porozumienia w kwestii dzielenia łupów.
Ale Samuel kierował jednym z najważniejszych oddziałów produkcji getta i zgod-
nie z zapewnieniami starego Rumkowskiego nie byłoby łatwo go zastąpić. Herr
Biebow z panem Rumkowskim też ostatnio nie byli w najlepszych stosunkach.
Stary Żyd coraz częściej wyprowadzał z równowagi niemieckiego kupca-patriotę.
Ale teraz, w okresie wysiedleń, warto było oddać drobną prywatną przysługę
Staremu. W interesie zarządu getta, jak również w interesie Kripo leżało, żeby
akcje przebiegały w porządku i dochody z pracy getta się nie zmniejszały. W ten
sposób pan Rumkowski skutecznie interweniował u Herr Biebowa, a Herr Biebow
w Kripo. Taki Żyd jak Cukerman miał wartość całego kompletu srebrnych sztućców
z kuponem angielskich tkanin na dokładkę. Tym darem Biebow podparł swoją
interwencję. Doszły do tego prezenty od paru żydowskich kripowców z żydowskimi
sercami, których córki Samuela uprosiły, by wstawili się za ich ojcem.
Pod tą wszechstronną presją i dla dobra niemieckiej ojczyzny Herr Suter ze
swoim sztabem zgodził się podarować Samuelowi życie i tylko zamordować go
jako mężczyznę, kalecząc mu narządy płciowe.
*
W dniu gdy Samuel poszedł do Kripo, Matylda i obie córki chodziły jak pijane.
Również kucharkę Rejzlę, która nigdy nie traciła głowy, nosiło po całym domu.
Była bezradna. – Żeby tylko nie zrobili z niego kaleki – modliła się. – Żeby mógł
z powrotem zostać kierownikiem – pociągała nosem.
Przez pierwsze kilka godzin wyglądały powrotu Samuela przez okna, przez
balkon. Po południu wyszły do miasta. Matylda kręciła się tam i z powrotem przy
moście. Dziunia udała się do kierownictwa partii. Rejzl pobiegła na plac Kościel-
ny, by z daleka mieć oko na „czerwony domek”, a Bella po prostu błąkała się
po ulicach, mając nadzieję, że kiedy wróci do domu, zastanie już tam Samuela.
Nazajutrz policjant przyniósł karteczkę, żeby dać mu czystą bieliznę dla
aresztowanego. Rozkazał, żeby następnego dnia przynieść taką samą paczuszkę
bielizny do Kripo.
Dzień później obie siostry udały się z paczuszką bielizny do „czerwonego
domku”. Przekazano im inną paczuszkę i kazano się wynosić.
– Rozpakuj, może w środku jest list – poprosiła Bella. 103