Page 81 - Centrum Dialogu im. Marka Edelmana w Łodzi - Chava Rosenfarb. Drzewo życia - tom drugi.
P. 81

rował z Sunią. Przede wszystkim całe dnie spędzał na ulicy, kręcił się po kawiarni
                      6
                  Kary , gdzie można było dostać dobre, przedwojenne ciastka, napoleonki, i gdzie
                                                                                  7
                  schodzili się niegdysiejsi przedsiębiorcy. Nie omijał też kuchni dla inteligentów ,
                  w której gromadzili się dawni „arystokraci ducha”, albo przeczesywał ulice,
                  wściubiając wszędzie nos, chwytając wieści, informacje i zapisując je w pamięci.
                     Własnego interesu nie założył, ale zaczął pośredniczyć w handlu odbywającym
                  się pomiędzy Żydami a przybywającymi do getta Niemcami i Polakami. I nieraz
                  wracał do domu z prowizją, dzięki której odzyskiwał poczucie własnej wartości.
                     Z początku dziwił się, jak szybko docierają do niego nowe pojęcia, nowe
                  znaczenie pieniędzy i ich wartości; jak łatwo potrafi się nacieszyć marnym
                  zarobkiem i być przy tym w dobrym nastroju. Dziwił się też nowemu znaczeniu
                  słowa jutro. Jutro, kiedyś oznaczające długi czas w przyszłości, tu zmieniło się
                  w konkretny dzień jutrzejszy. I jak długo to gettowe jutro było zabezpieczone, na
                  sercu robiło się lżej. Pan Adam nie omieszkał również zauważyć, że wraz z nowym
                  podejściem do jutra pojawia się u niego nowe podejście do życia jako takiego
                  – przyjmowanie go ze spokojem. Czasem wydawało mu się, jakby beztroska lat
                  młodzieńczych powróciła do niego, z nią zaś ochota na wszystkie dawne rozrywki.
                  I one były łatwo osiągalne. Kromka chleba, paczuszka cukru potrafiły zdziałać
                  cuda. Pan Adam stał się wkrótce prawdziwym ekspertem w sprawianiu sobie
                  tego, co chce i na co ma ochotę.
                     Przy tym wszystkim w jego życiu zapanowała nieznana dotąd harmonia.
                  Żona Jadwiga była słodka i kocia jak kiedyś. Ale pod tym kocim urokiem po raz
                  pierwszy zaczęła wykazywać przywiązanie i wierność, jakich nigdy się po niej nie
                  spodziewał – tak głębokie, że codziennie czekała na niego, wyglądając przez okno.
                     Poza tym syn Mietek też stał mu się bliższy niż dawniej. Dostał pracę w nowo
                  utworzonej Służbie Porządkowej, wyglądał w stroju policjanta jak mężczyzna,
                  imponująco. Jednocześnie stał się serdeczniejszy, milszy i rozmowniejszy. Teraz
                  całą trójką – miast w milczeniu jak kiedyś – spędzali posiłki na miłych, ciepłych
                  rozmowach. Dlatego gdyby pan Adam nie bał się w takich czasach przyznać do
                  uczucia szczęścia, mógłby powiedzieć, że zaznał go w niepojęty sposób właśnie tutaj.
                     Nie dziwi więc, że kucharka Rejzl rozpoznała w nim gospodarza i tak go
                  traktowała. Jej własny gospodarz, Samuel Cukerman, zupełnie stracił pański
                  blask. Nie czuła już do niego tego, co kiedyś, i nie traktowała tak jak dawniej.
                  Zrozumiała od razu, że idzie mu, niestety, jak po grudzie.
                     Samuel zwracał się kilkakrotnie z prośbą o audiencję u prezesa Rumkowskie-
                  go, Prezes zaś nigdy nie miał czasu go przyjąć. On, Samuel, wystawał też długie



                  6    Prawdopodobnie chodzi o kawiarnię Barucha  Karo, która przed wojną mieściła się przy
                     ul. Moniuszki 3 albo Chaima Karo, który miał cukiernię przy ul. 6 Sierpnia 30.
                  7    Kuchnia dla inteligencji mieściła się przy ul. Zgierskiej 41 (inny adres ul. Ceglana 10) była prze-
                     znaczona dla osób z kręgów inteligenckich i mieszczańskich, zubożałych w czasie wojny.   79
   76   77   78   79   80   81   82   83   84   85   86