Page 86 - Centrum Dialogu im. Marka Edelmana w Łodzi - Chava Rosenfarb. Drzewo życia - tom drugi.
P. 86

Samuel zmieszał się. – Co mam robić? Mam rodzinę. Trzeba też zadbać
               o profesora Hagera. Zaoszczędzone pieniądze przeciekły mi przez palce. Do-
               mownicy nie są przyzwyczajeni do takiego życia. Matylda przestała być sobą,
               panie Rumkowski. – Wyprostował się i posłał Prezesowi rodzaj przepraszającego
               uśmiechu. – Zrobiłbym wszystko, żeby panu pomóc, panie Prezesie… By pomóc
               gettu. Ale muszę też pomóc samemu sobie. Jestem pewien, że pan mnie rozu-
               mie… Czy nie można tych dwóch rzeczy połączyć?
                  – Tak, tak – Rumkowski pokiwał głową – połączy się. U mnie niczego panu
               nie zabraknie, panie Cukerman. Może pan iść do domu powiedzieć żonie, że
               będzie opływać w dostatki. Dam panu nadzór nad wszystkimi stolarniami. Gdy
               tylko ruszą, wszystko będzie proste. Niemiec będzie musiał dać jedzenie i w ten
               sposób przeżyjemy wojnę. Pomoże mi pan, co, panie Cukerman?
                  – Na ile starczy mi sił, panie Prezesie.
                  – Proszę się u mnie zameldować w przyszłym tygodniu. Do tego czasu mianuję
               wszystkich kierowników.
                  Samuel zawahał się: – Właściwie… nie znam się szczególnie na stolarstwie,
               panie Prezesie.
                  Prezes obdarzył go ojcowskim uśmiechem. – Mam lepszych stolarzy niż pan,
               wiem o tym. Chcę jednak, żeby został pan gospodarzem, prowadził fabryki. Po-
               trafi pan być szefem, ha? I tak proszę się zachowywać. Mieć ich wszystkich na
               oku, żeby się pana bano. Jak się panu mieszka w tym mieszkaniu? Stary Hager
               mieszka z panem?
                  – Adam Rozenberg też, panie prezesie – powiedział Samuel i ostrożnie dodał:
               – Trochę ciężko nam się mieszka razem… Może dałby mi pan dla niego kwit do
                                     9
               Wydziału Kwaterunkowego .
                  Rumkowski nagle poweselał, jakby przekazano mu dobrą nowinę. – Rozen-
               berg? Jest w getcie? – Ucieszył się. – Dla mnie, widzi pan, może zdechnąć! Proszę
               go wyrzucić na ulicę, wątpliwe, żeby mnie to obeszło. – Wstał z fotela i kilka
               razy potrząsnął ręką Samuela. Gdy Samuel stał już przy drzwiach, przywołał go
               z powrotem i łagodnie wskazał: – Zabłocił pan sobie płaszcz od spodu i nogawki
               spodni. Nie wypada, by pan tak chodził, panie główny kierowniku, panie komisarzu.
                  Wyszedłszy na ulicę Samuel miał zamiar pobiec prosto do domu i przekazać
               dobrą nowinę. Jednak w głowie nazbyt mu się kotłowało, nie lubił się pokazywać
               domownikom w takim stanie. Zwolnił więc kroku, spacerował uliczkami, zachodził
               do nieznanych zaułków, a idąc, próbował się rozeznać w tym, co go miało teraz
               czekać. Cień głodu zniknął. Ale wewnętrzny strach bynajmniej go nie opuścił.
               Wciąż coś go męczyło. Jakby na miejsce starego zakradł się inny strach. Nowe
               stanowisko – czym miało być? Zostać szefem w getcie – co to może oznaczać?
               Z pewnością nie to samo co przed wojną. Ale będzie mógł budować. Zawsze



         84    9     Wydział Kwaterunkowy, też Mieszkaniowy, miał siedzibę przy ul. Lutomierskiej 11.
   81   82   83   84   85   86   87   88   89   90   91