Page 65 - Centrum Dialogu im. Marka Edelmana w Łodzi - Chava Rosenfarb. Drzewo życia - tom drugi.
P. 65
podjęła się zaopatrzyć nauczycielkę w kilka ziemniaków. Wzięła pieniądze od
starszej pani i wyszła na ulicę. Kilka minut później Samuel skłonił się w chłopię-
cy, żartobliwy sposób przed panną Diamant i Bellą, po czym zawrócił w okolice
placu Kościelnego, do biura pana Rumkowskiego.
Spotkanie z nauczycielką oszołomiło Bellę. Pomyślała, że los nie jest taki
nielitościwy, jak sobie wyobrażała. Spoglądała na staruszkę, która nieustannie
mrugała oczyma, jakby chciała powiekami odsunąć mgłę, która rozciągała się
pomiędzy nią i tym, co wokół niej, po czym wyszeptała: – Cieszę się, że będziemy
sąsiadkami, panno Diamant. Z pewnością uruchomią jakieś gimnazjum i będzie
pani znowu mnie uczyć… – Panna Diamant kiwnęła głową potakująco. Głos Belli
zabrzmiał raźniej: – Czy będę mogła kiedyś panią odwiedzić?
Staruszka przysunęła swoją bladą, ptasią twarz ku twarzy Belli. – Jeszcze
nie dzisiaj, moje dziecko… jeszcze nie dzisiaj. Najpierw trzeba uporządkować
wszystko wokół siebie… a i siebie też…
Serce Belli przepełniało uczucie wiernej przyjaźni do tej delikatnej nauczycielki.
– Pani jest w getcie sama, panno Diamant? – zapytała.
– Sama, dziecko, tak… – Mgła w jej oczach stała się wilgotniejsza i nieco cięższa,
ale jej cienkie usta rozciągnęły się w uśmiechu: – Ale mam przecież ciebie…
Wróciła Dziunia z torebką ziemniaków. Z wyrazem triumfu na twarzy wręczyła
je starej kobiecie: – Kupiłam od chłopaka na targu! – zawołała podekscytowa-
na. – Oni tu mówią takim śmiesznym językiem! – Jej śmiech rozległ się kaskadą
dzwoneczków: – „Kto kupi kahtofle?” – próbowała naśladować.
Śmiech Dziuni obudził nauczycielkę z zamyślenia. Jej głos stał się wyraźniejszy,
a spojrzenie bardziej przytomne. Podniosła palec w kierunku Dziuni i łagodnie,
karcąco powiedziała: – Nie wolno przedrzeźniać. Czy oni dobrowolnie wybrali
sobie taki sposób mówienia, moje dziecko? Czy człowiek jest winien temu, że
kaleczy język? Może przytrafiło mu się w życiu jakieś nieszczęście i dlatego go
kaleczy? Gdy spojrzymy na to z tego punktu widzenia, to już się nam odechciewa
przedrzeźniania, prawda? – to mówiąc, panna Diamant skinęła głową obu dziew-
czynkom, po czym oddaliła się drobnymi kroczkami.
– Ale z niej dziwaczka! – wykrzyknęła rozbawiona Dziunia.
– Była moją najlepszą nauczycielką – Bella poczuła się urażona. Poszły na
górę, aby rozpakować do końca swoje rzeczy.
*
Prezes Rumkowski zanurzył się w oceanie obowiązków i działań jak odważny
kapitan, który wie, jak bezpiecznie płynąć, by mgły i niepogoda nie sprowadziły
statku powierzonego przez los w jego ręce z wyznaczonego kursu. Pracował
z trzeźwym umysłem, zgodnie z planem – zachowując pełną równowagę. 63