Page 63 - Centrum Dialogu im. Marka Edelmana w Łodzi - Chava Rosenfarb. Drzewo życia - tom drugi.
P. 63
Przy pracy przyświecał sobie latarką. Światło padało na jego odrobinę drżące,
długie, szczupłe dłonie. Niezwykła myśl, że pewnego dnia usłyszy tu wiadomość
o zakończeniu wojny, wprawiła w stan napięcia i nerwowego drżenia całe jego ciało.
A jednak pracował szybko. Gniazdko elektryczne zainstalował już wcześniej.
Gdy mieszkanie stało jeszcze puste, kilka razy tu przyszedł, aby przygotować „dom”
do podłączenia radia. Teraz pozostało tylko zmontować sam aparat. W końcu
wszystkie część elektryczne zostały połączone. Lampki w odbiorniku zapaliły się.
Biel drżącej ręki Samuela stała się jeszcze bielsza, a kontury komórki dyskretnie
wynurzyły się z ciemności. I nagle… usłyszał ciepły kobiecy głos: J’attendrai… le
jour et la nuit, j’attendrai toujours…
Melancholijny uśmiech pojawił się na jego twarzy. Dobrze pamiętał, kiedy
usłyszał tę piosenkę po raz pierwszy. Było to tamtego dnia, kiedy przyniósł radio
do domu – prezent od Hagerów. Wydało mu się nawet, że to śpiewa ten sam
kobiecy głos. Ale znaczenie piosenki nie było już dla niego takie samo. Nie była to
po prostu pieśń miłosna kobiety w dalekim Paryżu. W ciemności komórki słowa
12
i tony nabrały innego sensu. To zniewolony Paryż , zniewolony świat i on sam
– zniewolony Samuel – śpiewali tę pieśń do wolności: „Będę na ciebie czekać…
dzień i noc, zawsze będę na ciebie czekać…”
Przekręcił prowizoryczny włącznik. Światło zgasło. Przewrócił wiadro i przykrył
nim radio. Na czworakach doczołgał się do drzwi komórki i przytknął do nich ucho.
Na zewnątrz było cicho. Ostrożnie przecisnął się przez mały otwór nad podłogą.
Wciąż jeszcze na czworakach dostrzegł parę nóg na progu pokoju pana
Adama. Gdy się podniósł, Adam stał przed nim. Położył obie ręce na ramionach
Samuela, jakby chciał go uspokoić:
– Tu je ukryłeś? – wyszeptał porozumiewawczo. – Niezły schowek. – Pokiwał
głową z uznaniem. – A może i my moglibyśmy tam również przechować nieco
wartościowych rzeczy?
Samuel odetchnął:
– Nie byłoby dobrze, gdyby wszystkie nasze cenne rzeczy były w jednym
miejscu. – Jego umysł zaczęła dręczyć myśl, że ten kącik wcale nie jest takim
dobrym miejscem dla jego radia, jak mu się wydawało. Próbował uwolnić się od
ręki Adama. – Nie mam czasu. Idę na ulicę.
Twarz Adama jaśniała:
– Pewnie myślisz o tym samym co ja? Może wejdziemy w spółkę, poprowa-
dzimy mały handelek…?
– Już ci się nie chce umierać? – ironizował zdenerwowany Samuel.
– A komu chciałoby się umierać? – Adam szeroko rozpostarł dłonie, jakby wraz
z nimi otwierał przed swoim przyjacielem serce. – Tam, w mieście, człowiek był
12 W lutym 1940 r. Paryż był jeszcze wolny, został zajęty przez Niemców dopiero w czerwcu 1940 r. 61