Page 375 - Centrum Dialogu im. Marka Edelmana w Łodzi - Chava Rosenfarb. Drzewo życia - tom drugi.
P. 375
z tym poradzić. Czyż nie spodziewał się, że właśnie takie słowa Mojsze powie
swojemu synowi? Przecież przygotowywał się na to, aby odpowiedzieć błądzą-
cemu, aby słowami Hagady poprowadzić go z powrotem do domu. I był gotów
tymczasem zlekceważyć słowa Mojszego. Ale jego sąsiad, reb Grin, który również
usłyszał słowa Mojszego, zadrżał ze złości i wycelował brodę w kierunku Ejbuszyca.
– A pierwszy Synaj jest do niczego?... Aseres ha-Dibres, Dziesięć Przykazań
też do niczego?
Mojsze spojrzał lekko zmieszany na obu – Chaima i Grina.
– Nie powiedziałem, że do niczego… Ale każde pokolenie, jak sądzę, musi
sobie samo stworzyć Dziesięć Przykazań... W swoim własnym języku… według
własnej wiedzy. A wracając do tematu, co zrobiliśmy z Dziesięcioma Przykaza-
niami? Czy pomogły nam uniknąć drugiego Egiptu?
– Gdyby ich przestrzegano, byłoby zupełnie inaczej! – zagotował się reb Grin.
– Czy naprawdę powinniśmy pytać, dlaczego ich nie przestrzegano? Co
w nich takiego, co w nas takiego przeszkadza nam słuchać Dekalogu? – Na
czole Mojszego pojawił się pot. Zwracał się do reb Grina, ale jego spojrzenie
skierowane było na twarz reb Chaima i świadom był bólu, jaki sprawiają mu
jego słowa. Ale nie potrafił się powstrzymać. Więc kontynuował jeszcze bardziej
zmieszany: – Jeśli chcecie wiedzieć, zawsze czułem chłód bijący od nich, od
tych przykazań, które przypominały starą śpiewkę mojego ojca: Nie wolno! Nie
wolno! Nie wolno ci kraść! Nie wolno ci grzeszyć! Nie wolno ci pożądać! Można
przestrzegać tego wszystkiego i być grzesznikiem… w głębi duszy. A człowiek,
który jest grzesznikiem w głębi duszy, potrafi obejść wszystkie przykazania i zabić,
i grzeszyć, i pożądać, a przy tym będzie miał czyste ręce. Może gdyby zamiast
tego „Nie będziesz…” powiedziano: Będziesz się troszczył… Tak, będziesz się
troszczył o swoich najbliższych… Będziesz kochał życie i szanował je… Może
wówczas… Ale przede wszystkim – dlaczego On sam jest takim grzesznikiem,
ten dobry, miłosierny Bóg?
Przy stole zaczęto szurać krzesłami, a zagniewana Blumcia mrugała do
męża. Mojsze zamilkł. W pokoju zrobiło się niezwykle cicho. Wszyscy podążyli
za przerażonym spojrzeniem reb Chaima skierowanym na kielich, który stał
przygotowany dla proroka Eliasza. W ciszy było słychać głośne burczenie w żo-
łądku reb Grina. Korciło go, aby wiele powiedzieć temu grzesznikowi, ale na jego
ramieniu spoczęła ręka reb Chaima, dając mu do zrozumienia, że jest gościem.
Sam reb Chaim nie mógł się nadziwić, że zdołał wysłuchać Mojszego z takim
spokojem – ot, jakby był on jednym z jego synów, który mówi mu na przekór.
Oczywiście bolało go to, ale przecież to był jego syn. Reb Chaim nie wiedział, czy
to dobrze, czy źle, że tak czuje, więc zamyślony podniósł kielich i zaczął śpiewać
Halleluja: „Bądź pochwalony, wiekuisty, Boże nasz, Królu wszechświata, który
nas i naszych praojców wybawiłeś z Egiptu i dozwoliłeś nam dożyć tej nocy, by
w niej spełnić przepis jedzenia macy i gorzkich ziół. Pozwólże nam, Wiekuisty,
Boże nasz i Boże przodków naszych, doczekać również w spokoju innych dni 373